Zakład „Valdo Hilbe i bracia”
Zakład „Valdo Hilbe i bracia”
Niezbyt elegancki przybytek na parterze kamienicy wciśniętej między zrujnowane za wojny pustostany. Ręcznie spreparowany białą farbką napis na ręcznie spreparowanym ze spróchniałego drewna szyldzie nad drzwiami głosi: „Valdo Hilbe i bracia, skup i spszedarz żelaza”. Wnętrze to koszmar klaustrofoba: jedna, ciasna izba, jeden kontuar — tudzież udający go taboret — i rzędy, stosy, sterty żelastwa spiętrzone pod ścianami, blokujące każdy wolny kawałek pomieszczenia, poza drzwiami wejściowymi i drzwiami na podwórze za budynkiem, przypuszczalnie jeszcze bardziej zagracone. Głównie rozmaitymi żelaznymi artykułami i narzędziami, od rozsypanych gwoździ po cęgi, widły i kosy, gdzieniegdzie orężem albo pamiętającym czasy króla Sambuka, albo używanym kiedyś skrajnie niezgodnie z przeznaczeniem. Wszystko jest przeznaczone na sprzedaż i wszystko, co da się hurtem opędzlować hucie na przetopienie, jest potencjalnym obiektem zainteresowania właściciela zakładu. Jednego, Valdo Hilbe. Trudno powiedzieć, czy tytułowi „bracia” to sprytny zabieg marketingowy, czy reszta Hilbów zajęta jest trwonieniem i przepijaniem niewątpliwego majątku zbijanego na tym interesie.
Ilość słów: 0
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław