— Popularna redańska szantaJuż nie wrócę na morze
Nigdy więcej, o nie!
Wreszcie koniec włóczęgi,
Na pewno to wiem!
Powiedzieć, że „Kotwica” niewiele różni się od innych portowych knajp i spelun Wolnego Miasta to błąd syntaktyczny, gdyż dzierży ona honorowy laur jako najstarsza tawerna Novigradu i to wszystkie pozostałe co najwyżej niewiele różnią się od niej. Stojąca obok Urzędu Portowego wiekowa knajpa to ulubione miejsce wszelkiej maści żeglarzy, którzy po zejściu z pokładu chcieliby dla odmiany pochwiać się na stałym lądzie. Jej skromne progi spełniają wszystkie potrzeby oraz wyobrażenia o idealnej tawernie. Nie brakuje tu ani szant, ani rumu, ani walenia się po mordach przy akompaniamencie tych pierwszych i inspiracji tym drugim. Wnętrze skrzypi od drewna jak stara łajba, a spowijające je opary dymu są tak gęste, że schowałby się w nich „Latający Kovirczyk” z postawionym marsżaglem. Jedna Sedna wie, ilu marynarzy zachodzi tu w przypadających na wieczór godzinach szczytu, ale każdy pije i szczerzy się do dziewek za dwóch. Jeśli ma za co i czym. Zawijają przygnani wiatrami ze wszystkich zakamarków Wielkiego Morza, przywożąc wieści i niestworzone historie. Kto rzyga przez burty i pod stoły, a pływa najwyżej nosem w polewce nie zjedna sobie szacunku bywalców. Będzie najwyżej tolerowany — jak szczur pod pokładem.