Dobra, żarty na bok. Trzeba w końcu sensownie podejść do tego, bo jeszcze wyjdzie, że mitrężenie czasu wejdzie wiedźminowi w krew tak bardzo, że odtąd będzie polował na potwory w podobny sposób - siedząc na dupie i gadając z lokalnym folklorem o pierdołach czy - jak w tym wypadku - rybach.
Przez jakiś czas patrzył na Stumiła, gdy ten snuł swoją odpowiedź, potem jednak przeniósł wzrok na zbiornik, z którego już zdążyła wygramolić się Famke. I słuchał. Raz czy dwa uniósł brew, gdy jego rozmówca powiedział coś głupiego, zastanawiającego czy dziwnego, jednakże nie odezwał się słowem póki ten nie skończył. A potem za gadanie wzięła się jego towarzyszka, toteż słuchał jej, przy okazji analizując i dopełniając obraz potwory, która grasowała w mule i kradła buty.
Stary wiedźmin spojrzał jeszcze na nogę Famke, jakby chciał się upewnić, że nic jej nie jest, odszukać jakieś rany - najlepiej kłutej. Nie odnalazłszy takowej, zawęził swoją analizę jeszcze bardziej.
- Myślę, że wiem z czym mamy do czynienia - odparł wreszcie, gdy już się zdecydował otworzyć gębę. -
Ale nie zaszkodzi pogadać z tym Makarem. Poza tym wątpię aby ta cholera miała się teraz jeszcze pokazać.
Co do tego nie miał pewności. W głowie układał mu się obraz Żyrytwa, najbardziej mu ona pasowała. Raczy ogon, szczypce, miejsce bytowania także nie zgorsze dla tego typu cudaków, jak to Stumił określił. Zgadzałaby się także taktyka polowania, atak szczypcem i zaciągnięcie pod wodę, gdzie Żyrytwa jest najsprawniejsza. Jednak Famke była dla niej za duża i udało się tylko upolować but. Wniosek nasuwa się zatem sam - mamy tutaj do czynienia z młodym osobnikiem. Młodszym niż ten sprzed pół roku. Na tyle silnym, by złapać psa czy dziecko, ale nie radzi sobie jeszcze z dorosłym.
Pozostawała jeszcze sprawa tego zatrucia. Starał sobie przypomnieć czy spotkał się kiedyś lub słyszał o podobnym przypadku i alkohol w ciele ofiary robił żyrytwie jakąkolwiek różnice. Układał już także plan działania i być może taka koza była w nim istotna. A już na pewno nie przeszkadzała, bo wiedźmin i tak potrzebował czegoś małego, co wywabi mu potwora z wody. Wyciągnięta poza swoje środowisko była zdecydowanie słabsza, zwłaszcza młody osobnik.
- Chodź Kapciuszku - odezwał się, zerkając na Famke. -
Wrócimy do wsi i przygotujemy sobie rzeczy na polowanie. Coś mi mówi, że będziesz miała okazję się wykazać.
“I może, cholera, w końcu przestaniesz gadać o tym długu i pożegnamy się w pokoju i przyjaźni” - pomyślał jeszcze.
Nie miał nic przeciwko towarzystwa kobiety, jednak nie miałby także nic przeciwko, aby skończyła pieprzyć swoje cuda i wróciła na Skellige. Najlepiej w chwale jako pogromczyni potworów, Wielka Bohaterka Kontynentu. I już. A on, stary wiedźmin mógłby zamknąć kolejny rozdział, który dłuży się i dłuży.
Spojrzał na Stumiła i machnął na niego głową, co było u niego jednoznaczne z tym, że rozmowa dobiegła końca i niechże prowadzi całą ich trójkę z powrotem
do wioski, najlepiej od razu do Makara.