Strona 5 z 12

Sromota

: 05 gru 2022, 18:48
autor: Asteral von Carlina
Obrazek
Sromota Noc strachów i czarów minęła, widma i dusze przeklęte do zaświatów powróciły, półmiski z danią opróżniły, przy ogniu grzejąc swe zgryzoty i trwogi, lecz uczucie niepokoju i zbliżającego się nieszczęścia pozostało. Dym spod wygasających zwęglonych szczap drewna, jakoby formując martwe oblicza bliskich, nie chciał wznosić się ku górze. Powszechne buczenie gołębi, skrytych pod krokwiami, wywoływało dreszcz i wrażenie obecności. I niebo nienaturalnie zasnute było falbaną czarnych skrzydeł – to kruki, wrony, gawrony i szpaki, dywagując w swoich ptasich językach, wirowały nad głowami. Spoglądając za siebie, nie opuszczało Cię uczucie, że ktoś za tobą idzie. W wilię Saovine, gdy ścierają się ze sobą dwa światy, zadziało się coś złowrogiego. Coś co miało umrzeć, nie umarło. Coś co miało panować, zostało zhańbione. Coś co miało zostać zamknięte, pozostało uchylone. Nierozsądne decyzje, okrutne czyny, przemilczane tajemnice zbierają teraz żniwa.
W kasztelu Raduń i niedalekiej wiosce Przylesie, które stanowią część krainy Jamurlak, śmierć przybyła po siedmiu mieszkańców, nie bacząc na ich historie, pochodzenie czy wiek. Umarli nagle. Niektórzy samotnie we śnie, inni całą rodziną spożywając przy stole posiłek. Zmierzch życia zbliżał się również dla kasztelana Czabora, który od kilku miesięcy spoczywał w łożu. Ten jednak miał swoje lata, choć jeszcze niedawno hucznie wyprawił swoje trzecie wesele. Toteż jego ostatnia zatroskana małżonka Salma wraz z dwójką pasierbów – Bojanem i Jaksem, wydała dekret, że kto rozwiąże i powstrzyma sprawę niewyjaśnionych zgonów, temu przypadnie niemała nagroda redańskich koron.
Z jakieś nieznacznej przyczyny, zupełnym zbiegiem okoliczności, dowiedziałeś się o tej sprawie, a pchany ciekawością, rządzą przygód, dobrocią serca, czy zwykłą chciwością, właśnie przybyłeś pod bramy grodu Radunia. Pamiętaj jednak, że ta która przędzie nić przeznaczenia, splatając ludzkie żywoty, nigdy nie kieruje się dobrą wolą.
Kontynuując atmosferę Eventu Saovine, otwieram ptasią opowieść pełną grozy, sekretów i niedopowiedzeń. Rozgrywka jest skierowana dla każdego chętnego gracza, który odważy się zetknąć z nieodgadnionym niebezpieczeństwem – może będzie to nadnaturalna siła, a może po prostu ludzka ohydna natura. Fabuła rozgrywa się w naszym świecie wiedźmińskim, może mieć pośredni wpływ na wydarzenia, plotki lub wasze postacie. Rozgrywka ma miejsce 1271 roku wczesną jesienią. Przewidziałem dwa warianty rozgrywki, każdy z graczy może wybrać jeden z nich:
a) uczestniczysz w rozgrywce prowadząc swoją główną postać z Vatt’ghern – wydarzenia z opowieści będą miały bezpośredni wpływ na twoja postać, będzie doświadczała realnego zagrożenia swoich dóbr materialnych i naturalnych, ale przewidziane są lepsze nagrody.
b) uczestniczysz w rozgrywce tworząc nową postać zgodnie z ogólno przyjętym wzorem — ale historia twojej nowej postaci musi być ściśle powiązana i w pewnych aspektach bliska emocjonalnie z główną postacią z Vatt’ghern, ale nie wroga. Może być to ktoś bliski z rodziny, dawny kochanek, porzucone dziecko, zaginiony przyjaciel… pozostawiam to twojej wyobraźni. W takim wypadku możesz liczyć na drobniejsze fanty materialne po odbyciu przygody.
Na zgłoszenia i przesłanie Karty Postaci w pw lub na discordzie czekam do 8 stycznia 2023.

Re: Sromota

: 03 maja 2023, 13:13
autor: Asteral von Carlina
Feigr
Z perspektywy leżącego na ziemi chłopaczka, potężnie zbudowany łysy drab ze Skellige wyglądał imponująco. Nie warto było z takim zadzierać. Nic dziwnego więc, że szybko zaczął się ugadywać z mięśniakiem, zamiast nadal straszyć go swoimi kontaktami.
Informacje poswalają takim jak ja psetrwać. – Skwitował, sięgając po swój wypchany mieszek. – Więc staram się je sksętnie sbierać. Cęściej jednak niż informacjami, handluje sgubionymi psedmiotami. Bsytwy balwiesa jeno nie wiciałem. Nie znacy to jednak, że się nie mogę o nią podpytać. Tu i ówcie. Daj mi dzień albo dwa.
Przestał nerwowo trzymać dłoń pod pazuchą, gdzie skrywał jakiś nic niewarty kawał żelastwa. Zamiast tego otrzepał się ubranie z kurzu i piachu. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, choć z powodu brakującej jedynki nie był to najpiękniejszy z uśmiechów.
Grosem nie śmiercicie, ale możecie mi się psydać. Właśnie miałem zamiar iść do Ulbu. Jest mi coś dłużny. Moglibyście mi pomóc, a przy okazji dowiemy się, czy psypadkiem tej twojej bsytwy nie psywłaszczył sobie. Pomożecie? – Przyłożył palec do swoich ust, jakby chciał uciszyć swojego rozmówcę — A o swoich klientach nie mówię za dużo. Jest to cnota nad cnotami, tsymać język za zębami.
Obrazek Lasota
Matczyna bliskość, kobieca pierś, ciepło ciała, życzliwe spojrzenie, bezwzględna miłość – to wszystko, czego pragnie mężczyzna od urodzenia, aż po grób. Lasota mógł zapewnić swojemu synowi poczucie bezpieczeństwa, wychowanie, sztywne zasady i normy, nauczyć walczyć i bronić się. Nigdy jednak nie będzie wstanie zastąpić mu matki. Jakkolwiekby się starał, zawsze już pozostanie szorstkim najemnikiem, którego ociosało pole bitwy.
Wybaczy Pan, ale listy od męża były dość intymne. Zarezerwowane tylko dla moich oczu. Nie znajdzie Pan tam nic niezwykłego. Nie wspominał tam o niczym, co go martwiło. Jego niepokój wyczytałam ze sposobu, jaki spisywał swoje myśli. Z bardziej pochylonego, bardziej niedbałego, niespokojnego pisma. – Wyjaśniła, przy okazji wykręcając się od przedstawienia miłosnych wyznań przypadkowemu jegomościowi. – Ostatni list był jedynie zatrważający. Pisał, że w lesie ujrzał coś strasznego. Coś co prześladowało go nocą w marach sennych. Nie powiedział jednak co to było. Czy ludzka brutalność, czy prawdziwe straszydło. Pisał niejasno i enigmatycznie.
Nic tam po mnie. W porębskich sadybach wam nie będę potrzebna. Drwali pytałam, to nic mi nie opowiedzieli. Zobaczymy się Pod Złotym Bluszczem.
Dziękuję. Do zobaczenia psze Pani.
Pożegnawszy się lekkim skinieniem, odwróciła się i ruszyła w stronę Przylesia. Wdowa po zmarłym elfie, była pierwszy raz od dawna bardziej żywa. Miała cel.

Re: Sromota

: 03 maja 2023, 16:17
autor: Arbalest
Obrazek
Pięściarz położył dla wygody jedną dłoń na zaczepionej o pas głowni toporka, drugą z kolei ścisnął i pogładził lekko niedogolony podbródek, poświęcając tym samym chwilę, by rozważyć ofertę młokosa. Który główkował zresztą nie gorzej niż on sam. Jak na dłoni widać było zbieżność interesów, więc Skelligijczykowi z Faroe nie pozostało nic więcej jak przytaknąć na wspólny interes.
— Mamy umowę. Pomogę ci — postanowił. — A teraz prowadź, miejmy to z głowy. Język językiem, ale po drodze powiedz no co więcej o tej sprawie. Mam się napierdalać, czy pilnować żeby się nie napierdalano? To zasadna różnica jest...
I tak właśnie mogli zacząć zmierzać do wyznaczonego przez Janka celu, którym — według wszelkich ustaleń poczynionych chwilę wcześniej przez Feigra — miały być chaty lokalnych oryli.

Re: Sromota

: 04 maja 2023, 11:59
autor: Lasota
Lekko się ukłonił przed kobietą, a chociaż nie musiał tego robić, uznał, że należało oddać jej szacunek. Później, z przezorności, odprowadzał ją czujnym wzrokiem, aby upewnić się, iż wszystko było z nią w porządku.
Spojrzał na niebo. Czerwień i pomarańcz zalewały bezkres, niedługo się ściemni, a wtedy prowadzenie śledztwa nie będzie miało sensu. Żywił nadzieję, że jego towarzyszom dopisało szczęście i na wieczerzy podsumują wspólnie dzień. Zanim jednak udałby się z synem na spoczynek, miał jeszcze czas zaliczyć sadybę drwalską.
— Dobra, Daro! — powiedział żwawszym, weselszym, pełnym mocy głosem. — Idziemy dokończyć robotę! W drogę, synek! — dokończył z entuzjazmem, przeganiając precz melancholijne nastroje.
Ruszyli w drogę.

Re: Sromota

: 13 maja 2023, 12:37
autor: Asteral von Carlina
Feigr
Górujący nad młokosem wyspiarz, wyglądał groźnie. Spokojnie, mógłby wywrzeć na nim wpływ siłą, przy tym nie pocąc się za bardzo. Łysy drab okazał się jednak bardziej elokwentny i dyplomatyczny, niż wydawać się mogło na pierwszy rzut oka. Zawarł z nim umowę, która mogła okazać się o wiele bardziej owocna.
Mas patsyć słowiesco tym swoim jednym okiem, seby nie tseba było nikogo napierdalać. Chyba ze będzie potceba. To napierdalaj.
Ruszyli w stronę Rny, niewielkiej okolicznej rzeczki, gdzie znajdowało się nabrzeże poławiaczy. Tuż za rogiem karczmy nie czekał na chłopaka żaden najemnik. Miał dobre gadane i tylko dzięki temu, potrafił uratować sobie skórę. I kłamał jak z nut. Teraz zaś miał przy swoim boku pierwszego w swoim życiu ochroniarza – Feigra z Faroe. I to za niegłupią cenę, kilku względnie cennych informacji na temat zagubionej brzytwy.
Przez całą drogę, gdy za plecami słońce coraz bardziej pochylało się ku zachodowi, zwiastując zbliżający się ciepły wieczór, Janek gadał i gadał. Przerywał gadanie tylko na wdech. Wtedy w powietrzu można było usłyszeć bzyczenie much, dźwięk cykad i granie świerszczy. A chłopak opowiadał dalej. Ciężko było wyłuskać istotne informacje od tych zupełnie błahych w natłoku treści, ale było to bardziej cenne niż sprzedanie młodzikowi szlachetnego łomotu.
W pierwszej kolejności przedstawił sylwetkę Ulbu, flisaka. Sama fucha spławiania nurtem rzeki towarów, a przede wszystkim drewna, nie była ani dochodowym, ani szczególnie przyjemnym zajęciem. Należała jednak do najbardziej sprawnych form transportowana drewna do Luton. Ulbu stanowisko retmana, czyli szefa wszystkich flisaków, zajmował od niedawna, kiedy jego poprzednik zginął podczas zatrzymywania tratwy. Wielu z jego kolegów nabawiło się licznych kontuzji podczas pracy, a sam Ulbu naznaczony był niejedną blizną. Praca fryca była więc niebezpieczna, a do tego okropnie niewdzięczna. Po dotarciu do miejsca docelowego, trzeba było na pieszo wrócić do Radunia. Ulbu był wyspiarzem, a więc po wszelkich wodach stojących i płynących, poruszałby się z typową dla siebie pewnością i łatwością, gdyby nie fakt, że częściej był pijany niż trzeźwy. Krótko po tym, gdy zajął stanowisko szefa spławiaczy drewna, zgłosił się do niego Janek. Za odpowiednią opłata przekazuje rzadkie towary na wschód, a stamtąd przywozi mu Fisstech. Ostatniej przesyłki nie raczył przekazać Jankowi, który z pomocą Feigra zamierzał ją odzyskać.
Początkowo stwierdził, że nie zakładał, aby Ulbu był odpowiedzialny za zniknięcie brzytwy balwierza. „Bo przecież wyspiarze trzymają się razem”, a poza tym „wydawał się uczciwym człowiekiem”, ale aktualnie zupełnie zmienił o nim zdaniem. „Stara kutwa” mógł być odpowiedzialny za kradzież własności Sjertaga, jeżeli potrafił zwędzić jego Fisstech.
Później opowiadał jeszcze o swoich planach otworzenia za drewnianą palisadą Radunia antykwarni, w której sprzedawałby używane przedmioty, rzadkie księgi, rękopisy, wszelakie dzieła sztuki, wyjątkowe ryciny czy numizmaty. Na chwilę obecną jednak musiał rozwinąć swój biznes – sprzedaż informacji, cudzych przedmiotów i handel Fisstechem. Był wdzięczny losowi, że trafił mu się taki towarzysz jak jednooki pięściarz.
Napomknął również, że ostatnio zajął się dostarczeniem Abirowi, bratankowi żony kasztelana, tajemniczej skrzynki. Był jedynie pośrednikiem między transakcją, ale jest pewien, że przedmiot miał niezwykle silną aurę magiczną. Pamiętał, że jak dotknął przedmiot przez zawiniętą szmatę, przez jego ciało przeszedł dreszcz i poczuł gorycz na języku. Nie omieszkał oczywiście przed przekazaniem go nabywcy, przyjrzeć się hebanowej rzeźbionej szkatułce. Nie znalazł zbyt wiele cennych informacji na jej temat w swoim ubogim księgozbiorze, choć odszyfrował symbole ochronne nań się znajdujące.
Dopiero, gdy zbliżali się do kilku okopconych chat nad wodą, ugryzł się w język i skończył temat. Mieszkali tutaj nie tylko flisacy, ale również kilku rybaków. Na wodzie znajdowały się niewielki łódki, chaty były przyozdobione sieciami, a w okolicy znajdowało się składowisko pięknego jamulrskiego drewna. Nieodzownym elementem przystani był zapach mułu i ryb.
Zbliżywszy się do drzwi jednej z chat, Janek załomotał. A raczej cicho i niepewnie zapukał. Nie tak to powinno wyglądać, bo nikt mu nie odpowiedział. Obrazek Lasota
Odprowadził ją wzrokiem. Héadi bláth Arbhair była zbyt chuda i otaczała ją aura śmierci, ale jednocześnie miała urok i wdzięk. W przydużej czarnej sukni kryła się zmysłowa kobieta, potrafiąca uwieść młodego elfa, a co dopiero starego wdowca.
Dobrze ojcze. – W głosie chłopca słychać było nutę smutku. Tęsknoty za czymś, czego nigdy nie był w stanie doświadczyć, a co prawem natury należało się każdemu dziecku. Nawet Lasota dojrzał w synu tę pustkę, której wszelkimi staraniami nie byłby w stanie wypełnić. To było frustrujące.
Opuścili cmentarz i szybkim tempem przekroczyli skraj lasu, aby dotrzeć do siedziby rębaczy. Nie musieli zbyt bardzo starać się, wystarczyło podążać w stronę dymu. Nikt inny nie palił licznych ognisk w środku lasu. Na niewielkiej niedawno wykarczowanej polanie znajdowało się kilkanaście szałasów i ziemianek, wybudowanych zupełnie prowizorycznie. Z każdej z nich z dziur w dachach wydobywały się kopciane smugi. O ściany poopierane były typowe narzędzia drwalskie. Jedno i dwustronne piły, drobne siekierki i potężne topory, kantaki i bosaki.
Niektórzy z pracowników pochowali się już po chatach, gdzie po spożyciu kolacyi, zamierzali pójść spać. Ich praca była wycieńczająca. Inni zaś siedzieli dookoła wielkiego ogniska, spożywając siwuchę, śmiejąc się i gadając. Większość z nich było rosłymi ludzkimi chłopami o umięśnionym spieczonym słońcem ciele. Było również kilku krasnoludów, którzy siedzieli w kupie popijając samogonu prosto z butelek. Nikt nie zwrócił na nich uwagi, zupełnie jakby byli cieniami rzucanymi przez drzewa. Daro szturchnął ojca pokazując, że przy jednym z najlepiej skonstruowanych kolib siedziało dwójka elfów, zupełnie niesocjalizujących się z pozostałymi.

Re: Sromota

: 16 maja 2023, 12:16
autor: Arbalest
Obrazek
— No, i wszystko jasne — skomentował krótko Ćwiek, gdy Janek wyjaśnił mu pokrótce perspektywę zlecenia. — Tak można pracować, to mogę dla ciebie zrobić.
Jednocześnie do końca nie mógł mieć pewności, że chłopaczek istotnie nie ma tu gdzieś pod ręką innego draba, który mógł nie być zadowolony z cokolwiek nieciekawej perspektywy podebrania mu klienta. Ostatecznie był to zwykły blef, ale tak to już z Feigrem bywało, że w niektórych sprawach nawet i dziecku by uwierzył. Co zresztą nieomal potwierdzał wiek samego rozmówcy, bo to przecie jeszcze gówniarz był.
Pięściarz słuchał cierpliwie — akurat to potrafił robić całkiem przyzwoicie — a zasępił się dopiero gdy usłyszał, że Ulbu, jako i on sam, pochodzi z Wysp. Imię od początku wydawało mu się jakieś takie... znajomo brzmiące, ale nie szło do końca stwierdzić. Kto wie, może po prostu za długo już siedzi na tym chędożonym Kontynencie?
— Wolałbym nie szukać zwady ze swojakami. Rodak jest rodak, psia mać... — napomknął w pewnej chwili, dodając niemniej zaraz: — Tedy lepiej byłoby się ugadać, niż tłuc. Ale to pewnie i oboje sądzimy.
Wieść o tym, że młokos handlował fisstechem nie zrobiła na nim żadnego wrażenia, więc musiał się tego spodziewać. To nie był pierwszy raz, gdy pakował się w jakiś szemrany interes, a jeśli Freyja pozwoli, to i nie ostatni. Z jednej strony, ani to moralne, ani to bezpieczne, a z drugiej cosik jeść trzeba. A że znał się na rzeczach niewielu, to i perspektywy zatrudnienia były niezbyt szerokie, więc trza się było łapać tego co było pod ręką.
— Przynajmniej plan masz. Otworzysz się, biznes zrobisz, kobitę se znajdziesz... Najgorsze co możesz zrobić, to zostać w tym bajzlu na zawsze. On się wszystek kończy na szubienicy, albo z kosą w żebrach. Albo — jak los złośliwy — to jak u mnie. Od wiochy do wiochy, obijam tylko mordy, bez grosza, ni domu, ni baby — zrzędził młodzikowi, bo nic innego mu na myśl nie przychodziło. Wydawało mu się, że to przynajmniej dobra rada będzie.
Jego ciekawość z kolei rozbudziła informacja dotycząca niejakiego Abira. Nie można było wykluczyć, że w toku wyjaśniania tajemniczych zgonów może przyjść konieczność zadania paru pytań kasztelanowej małżonce i jej bratankowi. Ci jednak, jak Feigr zdawał sobie zresztą sprawę, byli aktualnie poza zasięgiem takiego pachoła jak on. Pozostawała jeno możliwość uzyskania pomocy w dotarciu do nich u Henelta, a z tą wolał jeszcze poczekać, aż nie będę mieli więcej poszlak i tym samym powodów, by ich widzieć.
Gdy zbliżali się do flisackiej osady, przez moment mógł poczuć się jak w porzuconym ponad dziesięć lat temu domu. Nawet jeśli na horyzoncie nie szło dostrzec bezkresu morza, a jedynie skromną rzeczkę, przez chwilę wyobraził sobie jak witają go jego siostry, podają mu jadło, a on z ojcem i bratem dyskutują o przebiegu ostatniego rajdu, w których osobiście ściął dziesiątki nilfgaardzkich głów i przyniósł honor i chwałę swojej rodzinie...
To oczywiście była jeno mrzonka, a zaraz potem Skelligijczyk wrócił myślami na ziemię, jakby zdając sobie sprawę, że wioska nie tylko nie umywa się do rodzinnego Trottheim, ale i coś tu jest bardzo, ale to bardzo nie tak... Więc gdy jego młodszy towarzysz zajmował się pukaniem do drzwi, pięściarz zdecydował się poszukać jakiego okna, tudzież innego otworu, przez który mógłby zajrzeć do środka.

Re: Sromota

: 18 maja 2023, 12:08
autor: Lasota
Lasota dotarł na miejsce wraz z posmutniałym synem. Rozejrzeli się po sadybie, szukając osób zdolnych udzielić informacji. Kiedy Daro zwrócił uwagi na elfy, jego ojciec nabrał powietrza przez nos, aż zagwizdało.
— Nigdy nie ufaj elfom. — zdradził konfidencyjnym tonem. — W życiu nie zawsze się czyni to, co się lubi. Zazwyczaj czynisz to, co trzeba albo i musisz uczynić — wyjaśnił, po części chcąc nauczyć syna życia, ale również motywował sam siebie przed podejściem do długouchych szkodników. — Chodźmy do nich.
Wielomirowie podeszli do nich od przodu, żeby rzucili się w oczy.
— Dobry wieczór — zaczął niechętnie. Czuć było chłodny dystans na samym początku rozmowy. — Ja w sprawie Relemisa. Wynajął mnie pan Henelt. Zamierzam rozwikłać przyczynę śmierci waszego krewniaka, jak i pozostałych mieszkańców Radunia — mówił wolno, ponieważ walczył z niechęcią do długowiecznych. — Dowiedziałem się od wdowy, że Relemis odkrył w lesie coś niepokojącego. Zamierzał to zbadać.
Dorzucił drewna do ognia. Poleciały iskry.
— Czy coś wiecie na ten temat?

Re: Sromota

: 28 maja 2023, 19:13
autor: Asteral von Carlina
Feigr
– Nigdy nie będę potrafil tego srosumieć. Na wsypach zlecie się o kazdy kawalek miecy, o kasdą słowioną rybę nie na swoich wodach, o kasdą sersniętą pannicę z innego klanu, ale na stałym lącie „wolałbym nie sukać swady ze swojakiem”. – Zaśmiał się krótko w odpowiedzi na wywody jednookiego. Pociągnął nosem i maszerował dalej, nadal bacznie obserwując swojego rosłego towarzysza. Z jego spojrzenia można było wyczytać, że mimo zawartej ustnej umowy, nie czuje się w pełni bezpieczny, a zaufanie ma więcej niż ograniczone. Mądrze.
Nosem pociągnął jeszcze kilka razy po drodze. W końcu wysmarkał się w jakiś poplamiony kawałek materiału, wepchnięty głęboko w kieszeń spodni. Najwyraźniej fisstech zdążył już mocno podrażnić naczynka w jego nosie lub jest świeżo po wzięciu działki. W zachowaniu nie wydawał się jednak nerwowy, ani nieobecny. Feigr znał takich, którym biały proszek wyżarł mózg. Początkowo będący bardziej żywi i szybciej reagujący podczas bitki, zmieniali się w tępych typów myślących tylko o kolejnej porcji narkotyku z ciągle podkrążonymi gałami i niespokojnie drżącym ciałem. Jeden z nich dostał paranoi – twierdził, że ktoś za nim podąża, że jest obserwowany, że wszyscy na niego patrzą. Brał wtedy jeszcze więcej, żeby nie spać i być zawsze gotowy do reakcji, aż w końcu zmarł z przedawkowania. Świństwo.
Rozmyślanie przerwało dopiero dotarcie do przystani. Ciche stukanie Janka nie spełniło swojego oczekiwania, ponieważ nikt się nie odezwał po drugiej stronie. Nacisnął na klamkę, ale drzwi nie drgnęły. Odważył się również zawołać Ulbu, ale nie przyniosło to spodziewanej reakcji. Ciągle panowała cisza. Martwa.
Chata flisaka, umieszczona na podwyższeniu, była parterowym budynkiem z wyżką ze sczerniałego niezakonserwowanego drewna, z dranicą szczelnie pokrywającą wysoki i stromy dach, z tyłu sięgającą zaledwie pół metra nad ziemią. Z lewej strony do budynku przylegała niewielka szopa, prawdopodobnie na narzędzia i suche drewno. Z przodu wchodziło się na niewielki ganek, jedyne miejsce w którym znajdowały się dwie pary okien. Przez cienkie błony z rybich pęcherzy rozciągniętych na ramach okiennych nie można było dostrzec, co dzieje się w środku. Przez nieliczne wybrakowane z mchu i słomy szczeliny w łączeniach desek wyspiarz nie był w stanie wypatrzeć niczego istotnego. W środku panował półmrok.
Wyważymy? – Spojrzał się na niego, oczekując stosownej reakcji. Sam był o wiele za słaby, żeby naprzeć na drzwi i wyłamać zamek. Nawet jeśli nie były to najlepszej jakości drzwi. Obrazek Lasota
Nigdy nie ufaj elfom. – Powtórzy słowa ojca jak mantrę. Wielokrotnie powielane formuły, wersety, myśli głęboko zapadają w głowie, zmieniając światopoglądy, odmieniając duszę. Czarodzieje rzucając niektóre zaklęcia odtwarzają wielokrotnie treść inkantacji, aby zwiększyć moc przekazu. Kaznodzieje i szarlatani przytaczają sentencje i przypowieści, aż ich słowa zakorzeniają się na dobre w głowach wyznawców. Dowódcy strofują swoich podkomendnych bezmyślnymi rozkazami, tresując ich jak zwierzęta. – Nigdy nie ufaj elfom.
Dwójka długouchych od razu wyczuła niechęć dawnego pogromcy dezerterów, ale nie dziwiła ich już usadowiona w ludzkiej naturze ksenofobia, szeroko pojęta antypatia i wrogie nastawienia. Nie przyjęli więc go z uśmiechami na twarzy. Nie polali ciepłego trunku. Nie dali miejsca, by usiąść koło siebie i ogrzać się przy niewielkim palenisku. Nie poczęstowali kawałkiem chleba. Zajmując swoje miejsca spoglądali na niego nieufnie, zerkając czasem na chłopca.
Czego chcecie? – Zapytał jeden z nich, nie witając się z nieznajomym. Był dość wysoki i potężniejszej budowy ciała. Nie odstawał od pozostałych drwali, choć był o wiele bardziej schludny. Przynajmniej nie śmierdziało od niego kilkudniowym potem i tanią gorzałą. Miał potężne ręce, jak dwa bochenki chleba. Twarz ostro ciosaną o długich czarnych lśniących włosach, które nie ukrywały spiczastych uszu.
Relemis niczego nie znalazł w lesie. To jego znaleźliśmy sztywnego na leśnym trakcie. – Odpowiedział ten drugi z pozoru młodszy i chudszy. Miał mocniej zarysowaną szczękę. Ciemne włosy o wiele krótsze, niesięgające nawet ramion. Od lewej części podbródka, przez usta, aż pod prawym okiem snuła się stara blizna – teraz stanowiąca jedynie jaśniejsze znamię. Prawą część twarzy pokrytą miał zielonymi tatuażami w motywie bluszczu, znikającego pod wycięciem w jego koszuli na piersi. W prawym uchu miał dwa żelazne kolczyki, choć równie dobrze mogły być ze szlachetnego kruszcu. – Powinniście zainteresować się swoimi kolegami, — wskazał brodą w kierunku palącego się wielkiego ogniska, przy którym znajdowało się paru ludzi – to na pewno jest ich sprawka.
Chodził do lasu w swoich sprawach. Nie tobie się tym interesować. – Warknął, splunąwszy wcześniej za lewe ramię. Niewiadomo czy z przesądu, czy z wyrazu odrazy do łysego gościa.
Zbierajcie się póki widno. Z dzieciakiem nie dobrze spacerować po lasach, w których giną Aen Seidhe.

Re: Sromota

: 29 maja 2023, 13:12
autor: Arbalest
Obrazek
— Prawda, nie zrozumiesz — odburknął paserowi Ćwiek, ale szybko się zreflektował, bo już nie pierwszy raz łapał się na tym, że lekceważył inteligencję młodzika. Całkowicie niezasłużenie. — Albo chuj, nakreślę ja ci... Yyyyy... Weźmy na to, że żyjesz se i masz tego no... somsiada. Nie cierpisz go, bo to chuj złamany i niemyta kurwa. Jakby pozwolili go zarąbać, to byłbyś pierwszy. Ale przychodzi taki jeden dzień, że lądujeta wy, oboje, na obcej ziemi. Obcej, z obcymi ludkami. Nikogo nie znasz, nie mówisz w języku tamtych, nie znasz ich zwyczajów... Jakbyś przybył do krainy, bo ja wiem... pełnej krasnali. Mahakamu, dajmy na to. Nie wiesz, czy cię przywitają chlebem i solą, czy utną jaja. Więc musisz jakoś dogadywać się z somsiadem, czy taka twa wola, czy nie.
Feigr spojrzał po swoim towarzyszu, jakoby chciał sprawdzić czy rozumie tą pożalcie się bogowie opowiastkę, nim nadejdzie długo oczekiwana puenta. Tamten pociągał nosem, znaczyło — musiał coś wciągać. Najpewniej fisstech, ale feigrowe źródełko „mądrych” rad wyczerpało się jak na dzień dzisiejszy. Nie jego to była sprawa. Wystarczyło, że jego ostrzeżono kiedyś przed braniem tego ścierwa. Krzepy i tak zresztą miał na tyle, że zbędny był mu dodatkowy kop.
— Morał taki, że lepszy je somsiad, co go nienawidzisz, ale jednak po trochu znasz, niż kompletny obcy, którego nie znasz. Czy jakoś tak... Dlatego my na Kontynencie czasem razem trzymamy. Klan tu mniej ważny, jak na Wyspach. Sjertag to Drummond i jebał go pies, ale jego dziad i mój dziad czasem żarli się między sobą, a czasem bili tych samych wrogów. Rozumiesz ty? Ile to ja lat na Kontynencie już...? Z dycha będzie. Już wy nie tacy obcy dla mnie. Ale on i ja — myśmy ze stron tych samych, a takich rzeczy ciężko się jest wyzbyć... Mam ja ci rację?
Się rozgadał, a tu dochodzili już do flisackiej chaty, gdzie miał na nich czekać rzeczony Ulbu, również Skelligijczyk. Sęk w tym, że nie czekał, a okoliczności były po trochu niepokojące. Oględziny nic nie dały, więc pięściarz szybko przystał na plan Janka.
— Pewnyś, że nie wylazł jeno pochędożyć, albo co? No, niechaj i będzie, zrób mnie miejsca. Idę ja pierwszy — zalecił paserowi, po czym rozejrzał się dookoła za obecnością kogoś, kto mógłby podnieść larum wobec ich zamiarów, a gdy okolica była czysta, uderzył w drzwi barkiem, z impetem. Tudzież potraktował kopniakiem, albo po prostu w nie wbiegł, jeśli to nie wystarczyło.
► Pokaż Spoiler

Re: Sromota

: 04 cze 2023, 11:18
autor: Lasota
— Jestem zainteresowany wami. — Postawił krok bliżej elfom. Nie zamierzał odpuszczać. W przeciwieństwie do poprzedniej rozmowy z wdową, nie musiał już bawić się w retorykę. Przy elfickich skurwysynach należało mówić wprost i na temat.
— Rozmawiałem z wdową. Relemis znalazł coś w lasach.
Na moment spuścił wzrok od drwali, żeby zerknąć w kierunku gęstniejącego mroku wśród gęstwin. Pomiędzy drzewami przechadzały się chłód i niepewność, a za nimi szły nocne drapieżniki. Drugie oblicze natury, wrogie wobec słabości i miłujące noc, budziło się do życia. Jednakże ten cykl natury był fundamentem istnienia, Lasota przejmował się, że w lasach mieszkała znacznie groźniejsza moc.
Podporządkowująca naturę wedle własnej woli, gwałcąc ją niby bezbronną niewiastę. Tego obawiał się weteran.
— Musiał wam coś powiedzieć, tylko głupiec szedłby bez słowa do puszczy — zaryzykował dość śmiałą hipotezą. — Jak dla mnie moglibyście zdechnąć, jednak tutaj nie chodzi oto, co czuję i uważam. Pracuję, aby zapobiec kolejnym śmierciom, niezależnie od rasy. Zatem powiecie mi, co wiecie. Bo w przeciwnym razie będziecie głupcami.
Mężczyzna skrzyżował ramiona przy piersi.

Re: Sromota

: 04 cze 2023, 16:35
autor: Asteral von Carlina
Feigr
W rzeczywistości chłopak nie był taki głupi, jak można byłoby się spodziewać po lokalnym szmuglerze. Szybko załapał zależności, o których opowiadał jednooki łysol. Przecież podobnie jest na Północy, rodacy siebie nawzajem pomagają na obczyźnie. Nawet jak jesteś największym zwyrodnialcem wśród Rivów, swojemu zawsze trzeba podać dłoń. No chyba żeś Redańczyk. Sami o sobie mówią, że „jeśli Ci Redańczyk nie zaszkodził, to znaczy, że już Ci pomógł!”. Choć Feigrowi ciężko było stwierdzić, czy był to tylko stereotyp, czy najprawdziwszy fakt.
Mas ty rację, ale sa duzo gadas na okrętkę, za mało trafias w sedno. – Skwitował młokos, doczekawszy się puenty, nie przerywając mu przy tym opowieści. I było w tym wiele prawdy. Zawiłości opowiedzianej historii, mogłyby otumanić najtęższe umysły. Pod koniec ciężko było stwierdzić, kto z kim się brata, kto komu „somsiadem”, kto komu obcy, kto komu jaja ucina, a kogo jebał pies. Przynajmniej było wiadomo, że pod dachem lepszy znany wróg, niż nieznany przyjaciel.
Gdzie on by o tej poze polasł? Sawsze żem chocił do niego nim nadejcie smierzch.
Wyspiarz nie wdawał się w dalsza dyskusję na temat sensowności wywarzania drzwi. Po prostu naparł na nie całym ciałem. Za pierwszym razem jedynie zaskrzypiały niemiłosiernie, jak zarzynana baba w lesie, co wpadła w ręce oprawców w środku najkrótszej nocy w roku. Za drugim razem coś w nich trzasnęło i zachrupotało. Za trzecim razem już się nie opierały. Feigr wpadł do środka z lekkim rozpędem, stając na środku pomieszczenia, uprzednio prawie się przewracając, bo drzwi zaopatrzone były w wysoki próg. Przez szeroko otwarte wejście, wpadało nieśmiałe światło kończącego się dnia.
Układ chaty był symetryczny, czarna izba po lewej była przedzielona sienią od białej izby. Pierwsze z pomieszczeń zgodnie z nazwą miało ściany i sufit ciemno okopcone. Znajdował się tutaj potężny gliniany piec pobielony wapnem i przynależna mu ława, na których walały się niedomyte naczynia kuchenne i inne przybory domowe. Przebudzone hałasem kury, które sypiały na zapiecku, teraz zaczęły krążyć gdacząc i strzępiąc pióra, wznosić kusz w powietrze. Pod oknem stał niewielki stolik z parą zydli, na ścianach wisiały półki, na środku walały się jakieś skrzynie. Prawdopodobnie towar do spływu.
W świetlicy natomiast, która byłą schludniejsza częścią domostwa, znajdowało się potężne łoże, wysoko zasłane przybrudzonymi poduszkami i szafy zawierające co cenniejszy dobytek gospodarza. Pomieszczenie pełniło jedynie funkcje mieszkalną i to przede wszystkim w cieplejsze miesiące. Na podłodze zaś leżał sztywny mężczyzna z pianą na ustach.
Niech to cholera Ulbu … — Jęknął przerażony Janek, podbiegając do denata. Kolejnej osoby w okolicy, która wyzionęła ducha w ostatnich dniach.
Odwrócił jego twarz w swoją stronę. Sprawdził jego puls. Flisak definitywnie nie żył. Oczy miał nieobecne, martwe. Nie pasowały jednak do opisu, który uprzednio przedstawił im balwierz. Przyczyna zgonu była z goła inna.
Skurwiel zaćpał się. Samiast sprowacić mi towar, po prostu go wciągnął. – Warknął niezadowolony, przeszukując kieszenie martwego wyspiarza. – Jak jego śmierć wyjcie na jaw… będę miał kłopoty. Kurwa. Kurwa Kurwa. – Krzyknął kopiąc w stolik tak mocno, że po chwili zawył z bólu, chwytając się za stopę. Gdy tylko trochę ochłonął, zerknął na swojego „najemnika”. – Obiecałeś mi pomóc. Musimy się posbyć jego swłok. Wynieśmy je do lasu… albo sakopmy gcieś… albo wrzućmy do wody. Obrazek Lasota
W powietrzu panowała napięta atmosfera, którą każde kolejne wypowiedziane słowo zaostrzało. Na twarzach elfów pojawiły się grymasy niezadowolenia. Nawet poprzednio bardziej przychylny Lasocie wytatuowany elf, skrzywił się. Gardzili nim.
Płomienie niewielkiego ogniska zaczęły bardziej iskrzyć, a jego blask bardziej jaśnieć. Czuć można było nieprzyjemny zapach siarki. Zbliżająca się noc zaczęła zdawać się bardziej przerażająca i potworna, a rozgrzane do czerwoności ostatnie promienie słońca, przedzierające się przez korony drzew i gęste podszycie lasu, rozpalały drwalskie sadyby. Łowcy Dezerterów zaczęło robić się gorąco, krew zaczęła w nim buzować, poczuł gniew.
Nie potrzebujemy twojego zainteresowania, a nawet jest ono zbędne. – Ten pierwszy wyciągnąwszy nogi za siebie, splatając ręce na piersi, oparł się o szałas, tym samym manifestując brak chęci dalszej współpracy.
Swoje sprawy Relemis zabrał do grobu. My nie zdradzamy tajemnic naszych braci. Na pewno nie ludziom. Musielibyście sczeznąć, żeby z nim zamienić słowo. Zgubiwszy drogę w ciemnościach boru, nie będzie wam ciężko o skręcenie karku.
Idźcie między czarty.
Stary Wielomir nie był szczególnym oratorem, nie potrafił przemawiać, ani wyciągać informacji z rozmówcy. Tym bardziej nie zjednywał sobie elfów, gdy kipiało od niego niechęcią i uprzedzeniami. Długouchy słyszały nie raz zapewnienia o dobrych intencjach ludzi, które kończyły się rzezią i upokorzeniem. W oczach czterdziestoparoletniego człowieka nie widzieli dobrej woli, nawet jeżeli jego ostatecznym celem było rozwiązanie zagadki śmierci Relemisa i doprowadzenie do sprawiedliwości.

Re: Sromota

: 05 cze 2023, 11:39
autor: Lasota
Lasota wiedział jak rozmawiać, ale nie był w tym najlepszy, w szczególności, gdy obcował z nieludzkim gatunkiem, którego szczerze nie znosił. Bezpośrednie ujawnienie swoich intencji wywołało spodziewaną reakcję, elfy nie zamierzały rozmawiać z rasistą. Być może weteran nie był mistrzem retoryki, jednak był niezwykle uparty i tym razem nie zamierzał odpuścić. Ubzdurał sobie, że ta dwójka długouchych coś wie i było to absolutnie kluczowe dla śledztwa.
— Długowieczna rasa, na waszych fundamentach człowiek zbudował swoje królestwo, a koniec końców widzę tępe młoty — powiedział na głos, dalej stojąc tam, gdzie stał.
Spojrzał prosto w oczy tego, który początkowo nie zbył go od razu.
— Chcecie zdechnąć, bo nie zamierzacie ujawnić sekretów przyjaciela? Szaleje morderca, który zabija w niezrozumiały sposób, a wy macie to w dupie? — nakręcał się. — Robicie coś, aby to zmienić? Zginą również i wasi bliscy, bo zło nie wybiera, wygasza życie niezależnie od pochodzenia. Złapało was w lichy los, a wy każecie mi się wynosić?!
Niezależnie od reakcji i słów, nagle, niczym uderzenie pioruna, wyprowadził prosty cios w szczękę najbliższego elfa. Zamierzał nakopać im do dupy.

Re: Sromota

: 05 cze 2023, 13:21
autor: Arbalest
Obrazek
— A tam, kurwa, nie znasz się... — odrzekł Feigr mądrzącemu się na Jankowi. Kto inny pewnie prościej by mu to wyjaśnił, ale Skelligijczykowi słowa nigdy nie przychodziły łatwo i zdarzało mu się owijać w bawełnę. A już zwłaszcza we wspólnym.
Drzwi stawiły większy opór niż ten się spodziewał. Częściowo rozleciały się dopiero po kopniaku, a całkowicie zaś puściły po spotkaniu z rozpędzonym w krótkim rozbiegu cielskiem osiłka. Może nie były tak leciwe jak wydawały się na pierwsze łypnięcie okiem przez jednookiego? A może po prostu przez ostatni tydzień tracił formę? Oj, przydałoby się poćwiczyć, zrobić kilka pompek, rozruszać zmarnowane podróżą ciało... Najlepiej na widoku jakiejś panny, coby motywację lepszą mieć. Ale na to przyjdzie jeszcze czas, teraz miał zadanie do wykonania.
Jak rzekł chwilę wcześniej do młodocianego pasera, ruszył dziarsko jako pierwszy, głównie po to by sprawdzić, czy wnętrze chaty jest bezpieczne i „klient” nie ucierpi przez jego niedbalstwo. Nie licząc podnoszących raban kwok, w środku nie zdawały się czyhać żadne inne dusze, ale nie znaczyło to, że obyło się bez niespodzianek...
Bloede arse... — zaklął Skelligijczyk w swoim żargonie, nie mniej twardym w brzmieniu niż on sam. Podszedł zaraz do zwłok Ulbu, ale w przeciwieństwie do towarzyszącego mu chłopaczka, nie był nawet w połowie tak zagitowany. Widok martwego wyspiarza nie zrobił na nim wielkiego wrażenia, a że nie dane mu było poznać denata, tym bardziej potrafił się od tejże śmierci odciąć emocjonalnie. Dzięki temu, mógł myśleć trzeźwo. Ktoś z ich dwójki musiał.
— Pomogę ci, ale weź no ty się w garść! — warknął Ćwiek, w razie potrzeby biorąc na chwilę pasera za fraki i potrząsając nim lekko. — Zacznij wrzeszczeć jeszcze głośniej, to się ino pół osady zarutko tu zleci. Piszczysz jak elfka w alkowie! Zabierzem go stąd, ale nie do wody, bo ścierwo może zatruć rzekę, a zmarli pływają jaki czas, nim stoną. Ktoś go przyuważyć może — postanowił Feigr, kombinując co by tu poczynić. Aż w końcu się zdecydował.
— Przygotuję go, byśmy go wynieśli, do lasu. A ty w tym czasie znajdziesz Lasotę, Kaedwena. Wielki jako ja, tako samo łysy, jeno starszy i łazi za nim dzieciak, biały jak upiór. Mówił on ostatnio, że do szeptuchy lezie, pewnie wiesz której. A jak nie u niej, to może dalej polazł, do kobity tego elfa, Relemisa, co ostatnio też trupem padł. Nie wiem, kurwa, znasz okolicę to się popytaj, ktoś ich musiał widzieć. Powiesz mu, żeby lazł tu, czym prędzej, a jesteś od Feigra. On będzie wiedział. Zrozumiałeś? No, to już, zapierdalaj! Zamknij za sobą drzwi, na ile możesz — poinstruował gówniarza, by dać mu zadanie i powstrzymać od dalszego mazgajenia się z paniki.
Sam z kolei planował pozostać na miejscu, by oglądnąć truchło samodzielnie. Stwierdzić, czy rzeczywiście od fisstechu padł, czy może tylko tak to wygląda, a prawda jest zgoła inna. Kto by przecież wierzył na słowo roztrzęsionemu wymoczkowi? Zaraz po sprawdzeniu zwłok trzeba było się rozejrzeć za jakim prześcieradłem, albo inszym płótnem, ażeby nieboszczka w nie spakować i, przynajmniej natenczas, schować. Za łóżkiem, za skrzyniami, gdziekolwiek, byleby nikt go nie przyuważył od razu po wejściu do chaty. Dopiero po tych dwóch czynnościach, pozwoliłby sobie zrobić szybki przegląd dobytku spławiacza i być może znalezienie w jego rzeczach poszukiwanej przezeń brzytwy Sjertaga. Potem pozostałoby tylko czekać aż Janek wróci z Lasotą, najlepiej na zewnątrz, by odwieść tubylców od chęci zaglądania do środka.

Re: Sromota

: 23 cze 2023, 6:41
autor: Asteral von Carlina
Feigr
Jus się samykam. – Wstał gwałtownie od zwłok i zaczął kręcić się po pomieszczeniu, mówiąc już ściszonym głosem do siebie. – Uporamy się stym kmiotkiem. Był mi niepotcebny, a jeszcze barciej jest mi niepotcebny martwy. Jebany skurwiel.
Przytakując Feigrowi, słuchał jego planu trochę spokojniejszy, choć jego niewielkie oczka nerwowo czegoś wypatrywały. Zerkał co jakiś czas w ciemny kąt izby, w stronę okna czy drzwi. Wyczekiwał najgorszego, choć starał się zachować dobrą twarz, do złej gry.
Posukam go. A ty sajmij się tymi swłokami w tym czasie. Jestem twoim dłusnikiem. – Mówiąc ostatnie słowa, zniknął zamykając za sobą drzwi. Nie był w stanie ich zakluczyć, ale oparte o framugę zasłaniały wejść do środka i wpadające doń światło. Jeden problem mieli z głowy – spojrzenia ciekawskich sąsiadów. Ci jednak nawet nie zwrócili uwagi na raban wywołany przez Janka.
„Rzeczywiście od flisstechu padł”, mógł stwierdzić bez dwóch zdań zabijaka, dokonując oględzin zwłok. Widział niejednego typa, który zaćpał się na śmierć, więc miał doświadczenie. W swoim dwudziestodziewięcioletnim życiu widział wiele więcej trupów. Źrenice Ulbu były powiększone, ale w typowy sposób dla silnych stymulantów. Inaczej niż było to opisane przez balwierza w raporcie z sekcji zwłok. Brzegi powiek intensywnie zaczerwienione. Zaciśnięte mięśnie żuchwy. Niewielkie wybroczyny na twarzy. Ostatnim dowodem był nos ubrudzony białym proszkiem. „Rzeczywiście od flisstechu padł”.
Skelligijczyk ściągnął prześcieradło z siennika i spakował swojego zmarłego rodaka w płótno. Nie było to lekkie zadanie bo jego ciało zdążyło zdrętwieć pośmiertnie. Później wepchnął go pod łóżko. Ukrył trupa. Czego się nie robi dla zleceniodawcy.
Przeglądając rzeczy oryla natrafił na stare dziurawe gacie; skrzętnie prowadzony rejestr przewożonych towarów; kościany grzebień, nikomu niepotrzebny; napoczętą butelkę siwuchy; porządny skórzany pasek; cynowy szkandel nieprzydatny o tej porze roku; wybrakowaną i poplamioną talię do gwinta; chusteczkę haftowaną, co ma cztery rogi z zawiniętą w środku stalowoniebieską perłą; pognieciony list; pęczek ziół – prawdopodobnie bylicy piołun i rumianku; miseczkę łoju; miedziany pucharek; zaginiona paczkę flisstechu, w której nie zostało więcej niż połowa prochów; ostry kozik z ułamaną rękojeścią; ale nigdzie nie było poszukiwanej przezeń brzytwy Sjertaga Obrazek Lasota
Nie zamierzali przerywać wypluwanych przez niego oszczerstw i złośliwości. Rzucane na wiatr pytania, unosiły się wraz z dymem ogniska, zupełnie nie docierając do spiczastych uszu. Na ich twarzach malował się jedynie wyraz kpiny i pogardy. Nie byli to rozmówcy dla Lasoty. Ta rozmowa od samego początku nie dążyła do porozumienia. Nie mogła przynieść niczego owocnego. A kiedy słowne argumenty nie działają, wchodzą w ruch pięści.
Zupełnie niespodziewanie, ledwo skończywszy wypowiedź, Lasota wyprowadził prosty cios w szczękę elfa, tego od początku nieżyczliwego. Ponoć Aen Seidhe mają świetny refleks. Potwierdziło się to w tym momencie, gdy śliczna buźka uniknęła dosłownie o milimetry pięść weterana. Ten zamierzał odpowiedzieć potężnym uderzeniem wymierzonym w łysą glacę, ale pechowym trafem zaplątał się w chrust, porozrzucany na ziemi i wywinął orła. Zamiast nauczyć szacunku głupiego człowieczka do przedstawiciela starszej rasy, leżał teraz u jego stóp.
Terach starczy tego popisywania się. – Jego towarzysz najwyraźniej rozbawiony całą sytuacją, nie pojmował powagi przyświecającej bitce rozgrywającej się na jego oczach. Na twarzy malował mu się kpiący uśmiech, który za wszelką cenę próbował ukryć. Podszedł do kamrata i podał mu rękę, choć przez cały czas patrzył się na Lasotę. – Nie potrzebnie nam się wadzić, ni przy dzieciaku mordę Ci obić, jeśli prawdę gadacie. Relemis spotykał się z naszymi ludźmi, elfami w lasach. Nie oni go zabili. Nie musicie węszyć w tę stronę za dużo. Ja winy upatruje w reszcie rębaczy. Może się czegoś dowiedzieli i go ukatrupili.
Am mòran diceath. – Warknął, podnosząc się z ziemi, korzystając z pomocnej dłoni przyjaciela. Unikał wzroku niebieskich oczu, czując wstyd barwiący twarz purpurą. – Interesuj się własnymi sprawami Bloede Dh'oine.

Re: Sromota

: 24 cze 2023, 19:49
autor: Arbalest
Obrazek
Ćwiek jeszcze raz podniósł swój jednooki wzrok na pasera, tym razem samym tylko spojrzeniem okazując pogardę dla wyrażonego przezeń poglądu wobec zmarłego. Ojciec, który wyrzekł się go lata temu, za młodu zdążył wpoić mu trochę podstawowych wartości: bab nie bić (chyba, że same chcą walczyć, rzecz jasna, bo i takich nie brak), tchórzostwa pod żadnym pozorem nie okazywać, a w końcu o zmarłych źle nie mówić, szacunek należny im okazując. Szkoda tylko, że gdzieś po drodze przeoczył wyperswadować mu, by własnego klanu w imię swej dumy nie sabotował. A za to go, przecież, ze wsi na kopach wynieśli. Tak to już czasem w życiu bywa.
— Jesteś. Tedy pomożesz mi potem, z brzytwą i ze śmierciami takoż, liczę ja. Jak się umawialim — potwierdził pospiesznie, przypominając młodzikowi, że jego pomoc nie bierze się przecież z altruizmu, a sam oczekiwać będzie szybkiego zwrotu przysługi. Za dużo ryzykował, by ratować Janka bez interesu, a „miłym” to można być wobec dziewki, która chce w sianku poswawolić, a nie wobec rezolutnego cwaniaka, który przy odwróceniu ról pewnie policzyłby go jak za zboże. Co nie znaczyło, że chłopaczek może nie chcieć go potem zagiąć, ale tego już Feigr nie był w stanie przewidzieć.
Gdy tamten już zniknął, mógł w końcu zająć się oględzinami. Z tym, że nie było tu wiele do oglądania. Istotnie, „od fisstechu padł”. Objawy wskazywały jednoznacznie, że biedaczyna musiał wciągnąć końską dawkę, co zresztą potwierdziła znaleziona chwilę później paczuszka, z której zniknęła dobra połowa białego ścierwa. Jedynym sensownym pytaniem, które można było tu zadań, było „dlaczego?”. Na jego nieszczęście — trupy nie są zbyt rozmowne. Podobnież jak jedyni obecni na miejscu świadkowie, którzy już niebawem skończą pewnikiem gdzieś w rosole.
Jeśli w tych wszystkich zejściach z tego świata był jakiś wzór, to był to jego brak. Tamta rodzina odeszła przy wieczerzy, bracia zarzygali się na śmierć, a ten tu wciągnął o krechę za dużo. Może to nie w sposobach zgonu należało dłubać...? Tylko w czym, w takim razie? Ofiary nie wydawały nawet łączyć się ze sobą, a jeśli jakowym cudem bliżej się znały, to dopiero musiał ustalić w jakiż to sposób.
Nie mając wiele więcej do roboty po zawinięciu i skitraniu ciała oryla, Feigr odłożył na bok zawiniątko z perłą i pozostałą część narkotyku, które to mogły się przydać Jankowi w potencjalnym ocaleniu własnej rzyci przed wierzycielami, jeśli takowych posiadał. Potem zabrał się z kolei za lekturę rejestru i znalezionego w rzeczach denata listu, co jakiś tylko czas to nasłuchując, a to zerkając ukradkiem na zewnątrz, by mieć pewność, że nikt nie nadchodzi. A jeśli już ktoś miał nadejść, to niechaj będzie to Janek, najlepiej w asyście Lasoty, który to mógł mu pomóc pozbyć się ciała, zakopując je w lesie.

Re: Sromota

: 04 lip 2023, 12:11
autor: Lasota
Być może chybił w pysk elfa, lecz elf się wywalił na głupi ryj. Lasota poczuł satysfakcję i sprawiedliwość życiową.
— Cóż. Mój synek teraz wie, jak nie wyprowadzać ciosów — powiedział całkiem szczerze, bez nuty złośliwości czy rasowej nienawiści względem długouchych. — Chłopie, weź się połóż i zostaw siekiery, bo sobie jeszcze ręce odrąbiesz — dokończył żartobliwie.
Powalony zasugerował interesowanie się własnymi sprawami, ale Lasota był uparty jak osioł i nie zamierzał odpuszczać. Co prawda długowieczny drwal zdradził konspirację zabitego z potencjalnymi bojówkarzami skrywających się w gęstwinach, lecz likwidacja takowych nie należała do zadań Wielomira, więc nie zamierzał drążyć tematu.
— Nie ma tak łatwo, jeszcze sobie pogadamy. — Stał dalej, gdzie stał.
Spojrzał na jednego i drugiego.
— Wiem, że coś jest nie tak z tymi lasami. Jakieś siły złowrogie tam zamieszkują. Wiem, bo rozmawiałem z wiedźmą — wyjaśniał. — Musicie coś wiedzieć, więc dajcie mi coś. Zaprawdę chcę pomóc, a jak mówiłem wcześniej, śmierć w Przylesiu rasy nie wybiera! — zaznaczył, zaciskając pięści.