Post
autor: Joreg » 13 cze 2022, 17:46
Joreg szedł, a szedł wolniej niż inni z kilku powodów. Najważniejszy był taki, że miał średnio krótsze nogi od większości mijających go istot, tak więc musiał stukać buciorami o kocie łby częściej. Ponadto, w najmniejszym calu nie nawykł do pieszych wędrówek i pewnie gdyby nie fakt, że ulice były wybrukowane albo przynajmniej w miarę równe, wyłożyłby się gdzieś jak długi. Przywykł do długich podróży, ale na bryczce, w karawanie. Syn kupca i rzemieślniczki, wygodny był za podlotka, choć zdyscyplinowany, a teraz wychodziło jedno i drugie. Właśnie dlatego uważał, że robota wzięta, musi być wykonana, choćby miał i całe miasto obejść dookoła. Inaczej w “Artamo” się już nie pokaże, nie po tym, jak Olena szczerze mu zawierzyła, tak prawdziwie, zdawało mu się, że wynagrodzenia postanowił nie negocjować.
Dotarłszy w końcu na targ rybny w pierwszej chwili skierował się do cienia. Nie bez powodu oczywiście, musiał sobie dychnąć. Młotem mógł machać o wiele dłużej i intensywniej niż nogami. Aż sobie przykucnął na chwilę, rozważając kolejne możliwe kierunki i starając się podążyć tokiem rozumowania Marcela. Starszy krasnal od dnia wczorajszego tułał się już po knajpach, a przy opisywanym zamiłowania do trunków, Joreg mógł wykluczyć większość ekskluzywnych lokali. Tam, gdzie Marcel mógł być wczoraj, dziś pewnie go nie wpuszczą, pewnikiem przy tym charakterze narobił rabanu, albo go zwyczajnie nie wpuścili, kiedy zjawił się nazajutrz zaś opity jak zwierzę.
— Dajcie solonego śledzia. – Zaczepił jednego z kupców, kiedy już wstał i otrzepał wciąż czyste spodnie. Od razu wydłubał zapłatę, a gdy dostał rybę, zaczął jeść od głowy.
Charakter Marcela, jeżeli nie został zbyt mocno podkolorowany przez Olenę, dawał Joregowi oczywistą przewagę w poszukiwaniach. Oberżyści, obsługa, bywalcy albo kurwy, ktoś musiał go zapamiętać. Targ Rybny nie leżał wcale daleko od Zaułka Złotników, być może właśnie do oberży “Pod rozpiętym gorsetem” Marcel skierował pierwsze kroki, by mimo oddechu żony na karku, szybko zaspokoić pragnienia najpłytsze, a dopiero potem rozejrzał się za czymś bardziej konkretnym lub lepszym. Ostatecznie wspomniany lokal nie należał wcale do najgorszych, choć postawić go w czołówce też nijak się nie dało. Kto wie, czy może jednak po wizycie w "Srebrnej Czapli" lub "Szafranie i Pieprzu" to właśnie tam dopijał do późnej nocki, by potem ruszyć na dalsze podboje.
Podczas tych jakże teoretycznych rozważań, pochłaniał rybę w tempie, o które nawet się dotąd nie posądzał. Większe ości wypluwał, mniejsze rozgryzał i połykał, aż w końcu zęby zgrzytnęły łącząc się na płetwie ogonowej. Kawałek kręgosłupa i ogon wyrzucił w stronę obserwujących okolicę kotów, lewym przedramieniem otarł usta i brodę z rybich resztek. Po przystanku skierował swoje kroki wprost do drzwi mariażu zamtuza z knajpą.
Przekroczywszy próg rozejrzał się możliwie uważnie. Choć nie spodziewał się tu Marcela znaleźć, to interesowali go nieludzie, szczególnie krasnoludy właśnie. Należało zasięgnąć języka u któregoś z brodatych pobratymców, kogoś z obsługi czy choćby samego gospodarza. Skoro przy okazji sól przeżerała mu gardło to zdecydował, że wypije jedno ciemne nim ruszy dalej. Doszedł więc do szynku, odsunął sobie zydel (a wybrał możliwie najniższy) i wspiął się nań, a potem, jeśli wystarczająco wysoko sięgał, wsparł łokcie o blat.
– Kwaterkę porteru! – Podniósł głos, jeżeli musiał to krzyknął nawet, by zwrócić na siebie uwagę, a skoro krasnoludem był, to można było mieć pewność, że ton choć możliwie łagodny silnym kiedy trzeba być potrafił. O ile tylko ktoś się pojawił, Joreg od razu go zaczepił.
– I garść informacji. Kompana szukam, krasnoluda z jasną brodą, nawet siwawą już. Dobrze ubrany, mordę lubi obić i głupie żarty. A, no i pije, pije jak smok. – W zasadzie o piciu to marna uwaga, wszak krasnoludy jak już się za picie brały, to klękajcie przodkowie… Więcej już się nie udzielał, sprawdzał czy się nim w ogóle zainteresują. Zerknął przez ramię znów na klientelę, ktoś musiał coś wiedzieć. Chciał aby ktoś coś wiedział, a on zamierzał się dowiedzieć!
Ilość słów: 0