Wieść o rozrubie, jaką Tępak rozpętał w świątymi Melitele, razem z jakimś innym obwiesiem, rozeszła się po mieście lotem błyskawicy. Oczywiście dotarł również do Ady, która akurat niosła pełen kocioł wrzątku gdy o tym usłyszała. No i upuściła go na stopę bogom ducha winnemu parobkowi. Chłop skończył z połamaną stopą i poparzonym kulasem. Kucharka miała to jednak w dupie, bo jedyne o czym od tej chwili myślała, to spuścić Tępakowi przykładny wpierdol. Każdy w Riedbrune wiedział, że kapłanki są pod jej osobistą i szczególną opieką. Natomiast nikt nie wiedział dlaczego. A skoro ten osiłek się poważył podnieść na nie rękę, to widocznie musiała o tym przypomnieć.
Ada wiedziała, że nie będzie musiała Tępaka szukać. Sam na pewno przyjdzie do jej garkuchni, jak wszyscy członkowie gangu. I tak też się stało. Kilka dni po napadzie na kapłanki, Jan przyszedł na tak zwany Górny Plac, który znajdował się przy południowej bramie. Tam, przed swoją kuchnią, Ada wystawiała na plac ławy, przy których posilali się jej kamraci. Jeden miał dziś obejść się smakiem.
—
Ty skurwysynu! — wrzasnęła Ada, gdy tylko zobaczyła, jak Tępak wchodzi pomiędzy stoły. Osiłek nie zorientował się początkowo, że chodzi o nieg. Jednak gdy zobaczył Kucharkę, która ze swoim Tasakiem parła ku niemu, roztrącając stojących i siedzących, niektórych przewracając razem z ławami wiedział, że na gadaniu się nie skończy. Dalsze, niechybnie równie niewybredne słowa Ady zagłuszył doping zebranych. Licząc na porządne mordobicie, wstali oni ze swoich miejsc i otoczyli obszar, na którym stały ławy. Ada i Jan stali pomiędzy stołami.
Jan początkowo uniósł pięści do walki, jednak gdy zobaczył, że nacierająca kobieta kilka razy machnęła na rozgrzewkę swoim żelazem, sam chwycił za halabardę, gotów odpierać ataki starej furiatki.