Dom aukcyjny Borsodych

Obrazek

Z rozkazu hierarchów wszystkie burdele, getta i inne bezeceństwa zostały oznakowane czerwonymi lampionami w oknach. Po zmroku ich blask rozświetla dzielnicę pożarową łuną, wabiąc wszystkich spragnionych tanich rozrywek i łatwego łupu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2452
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 18:12

Obrazek
„Dom aukcyjny braci Borsodych mieścił się na placyku przy ulicy Głównej, faktycznie głównej arterii Novigradu, łączącej rynek ze świątynią Wiecznego Ognia. Braci, w początkach swej kariery handlujących końmi i owcami, wtedy stać było tylko na szopę na podgrodziu. Po czterdziestu dwóch latach od założenia dom aukcyjny zajmował imponujący trzypiętrowy budynek w najbardziej reprezentacyjnej części miasta.”
— „Sezon Burz”




Imponujący trzypiętrowy budynek w najbardziej reprezentacyjnej części miasta, na skraju jego najmniej reprezentatywnej dzielnicy. Raz na kwartał, niezmiennie w piątek, sale domu zapełniają się gośćmi, a dzieła sztuki, białe kruki, antyki, kurioza i precjoza zmieniają właścicieli za uderzeniem młotka o pulpit i towarzyszącego mu aksamitnego głosu tutejszego licytatora, Abnera de Navarette. Powiadają, że nigdzie nie da sprzedać się drożej niż u Borsodych, a łączny utarg wszystkich lotów osiąga niebotyczne nawet jak na Novigrad sumy. Głównym pomieszczeniem budynku jest licząca ponad sto miejsc sala aukcyjna zajmująca pierwsze piętro. Parter oraz piętra pozostałe mieszczą galerię, w której licytujący mogą zapoznać się z eksponatami, oraz składy i biura domu, gdzie rzeczoznawcy potwierdzają wartość i autentyczność licytowanych przedmiotów. W tym celu przedsiębiorstwo otwarte jest także w dni powszednie, poza licytacją.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 17 maja 2022, 14:49

Wy zawsze tak sądzicie — rzuciła, pochylając się nad kunsztownością salonowej stolarki. — Zakładam, że teraz jest ten moment, w którym oferuję denara za twoje myśli. Ale nic z tego — sapnęła, odsuwając rzeźbioną ławę. Ostrze trochę jej w tym zawadzało, ale nie chciała wypuszczać go z ręki. Może ze względu na łakome refleksje rozmówcy, a może dlatego, że czuła się pewniej będąc uzbrojoną. Albo jedno i drugie. — Po kokardę mam waszych myśli.
Mówiła najszczerszą prawdę, choć cokolwiek okrojoną. Bo dosyć miała nie tylko myśli męskich, ale zwyczajnie wszystkich, które zbombardowały ją tego wieczoru w domu aukcyjnym Borsodych, nawet jeśli męskie wiodły chwilowo prym.
Dlaczego zawsze — mruknęła do siebie, niemal zupełnie niewyraźnie, nurkując między kredensem a czteroosobową sofą — trafiam na nadętych dupków.
Obejrzała wszystkie ściany i listwy przypodłogowe, opukując je i osłuchując z pasją oraz pieczołowitością godną medyka na tropie zapalenia płuc, i właśnie miała zabierać się za odgarnianie dywanów, kiedy Pająkowi zebrało się na filozoficzno-poetyczne rozważania.
Zatrzymała się w połowie czynności, unosząc rozczochraną głowę znad krawędzi wstępnie zrolowanego chodnika w orientalne wzory i przyjrzała się obcokrajowcowi. W zalewającym pokój półmroku w czeluściach ghulej maski nie widziała wiele i być może dlatego po grzbiecie przewędrował jej nieprzyjemny dreszcz. Nagle przypomniała sobie, gdzie się znajduje i z kim. Co z tego, że brzmiał rozsądnie, skoro partycypował w tym spędzie psychopatów.
Przełknęła ślinę — czy raczej to, co działkę prochów i kilka kielichów wina temu nią było — i wyprostowała się, zostawiając dywan w spokoju. Zaciskając dłoń na rękojeści zdobycznej broni, skupiła się na mężczyźnie, chcąc wyczytać zeń więcej niźli to, co bulgotało tuż pod powierzchnią i co samo wciskało się jej do głowy. Po co tu był? Czego chciał? Czy stanowił dla niej zagrożenie? Naraz te i inne, przepełnione niepokojem i czujnością pytania zaprzątnęły głowę Morgany, która nie mogła oderwać wzroku od potwornej, nieruchomej maski Pająka.
Ciekawe — skwitowała, siląc się na lekki ton. Z jakiegoś powodu gadający poetycznymi frazesami morderca niepokoił ją bardziej od takiego, który po prostu przechodził do rzeczy. — I do jakich wniosków doszedłeś?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2452
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 19 maja 2022, 2:10

My? — zapytał na głos, zgoła retorycznie, nie oczekując odpowiedzi. Przez moment zdawało się jej, że wyczuła w głosie obcokrajowca ślad żachnięcia lub rozbawienia — nie wiedzieć czego więcej.
Założywszy nogę na nogę i osunąwszy się głębiej na siedzisko obserwując jak Morgana Mavelle, inwigilatorka incognito, wykonuje skrupulatnie robotę, której nie powstydziłby się niejeden polterduk wabiący górników na manowce.
Zostawiwszy dywan w spokoju, obróciła się i spojrzała prosto na niego. Siedział tam dalej, nieporuszony jak kukła. Czarna maska i otaczającego cienie potęgowały efekt, nie pozwalając odczytać niczego z mimiki, mowy ciała, ani tego, co kłębiło się głębiej niż tylko pod powierzchnią. Wydobycie zeń odpowiedzi na postawione pytania wiązałoby się z niemałym wysiłkiem — wspomagana wciąż krążącym w organizmie fisstechem mogłaby się na niego zdobyć, ale nie mogła być pewna czy zaciągnięty w ten sposób dług nie odbije się na jej zdrowiu natychmiastową lub opóźnioną konsekwencją.
Z pewnością, potrafiła powiedzieć, że Pająk był jej ciekawy. Echo niedawnej rozmowy na balkonie, w której uczestniczył w charakterze słuchacza, towarzyszyło mu nawet teraz, lecz jego zainteresowanie było własne.
To, że milczał i grał na zwłokę, była dla niej jasne bez czytania. Narzucał formy niezręczności, krępował ją ciszą. Liczył, że wypełni ją sama.
Co działało. Do pewnego stopnia. Albowiem roztaczana przez mężczyznę aura, wcale nie sprawiała, że czuła się dobrze zamknięta sama na sam w jego towarzystwie. Nawet pocieszający ciężar broni w jej dłoni jawił się jej teraz dziwnie bałamutnym.
Że nie wiesz, co kupujesz — podzielił się nią swoimi wnioskami. — Nie poznałaś cytatu z nabytego przez siebie dzieła. Nie zlicytowałaś go dla siebie. A potwierdza to, fakt, że wcale ci na nim nie zależy. Jesteś gotow uciec stąd przy pierwszej nadarzającej się niedogodności. Jak spłoszony szczur.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 20 maja 2022, 14:55

A jaka jest konkluzja? — zapytała, mając przedziwne, nierealne wrażenie, jakby maska, którą wciąż miała na twarzy, zaczęła spływać jak roztopiony wosk. — Bo umyka mi założenie tych wywodów.
Że ktoś ją w końcu przejrzy, przynajmniej do pewnego stopnia, mogła się spodziewać. Nie sądziła tylko, że będzie wówczas przebywała w jakiejś zapomnianej graciarni sam na sam z jednym z tych posrańców. Postanowiła jednak nie ułatwiać mu zadania. Pająk mógł sobie mieć swoje przypuszczenia, ale nie miał pewności i to było jej polem do popisu. A także całą nadzieją na wykaraskanie się z tej chorej imprezy i sytuacji w jednym.
Zresztą nieważne — dodała, wzruszając ramionami. Potrzebowała ruchu, żeby rozładować napięcie, więc zaczęła bawić się szablą tnąc powietrze raz po raz, jakby od niechcenia. — Nie widzę sensu ani przyjemności w kupowaniu fantów, o których wiem więcej niż ich twórcy — wyjaśniła, łgając w żywe oczy, co było o tyle łatwiejsze, że te rozmówcy skryte były w cieniach. — Życie jest wystarczająco przewidywalne, a ja lubię zaskoczenia. Trzeba umieć zorganizować sobie spontaniczność, mój drogi.
Przełamując obawę, podeszła do rzeźbionego fotela na długość ostrza. Wycelowany w Pająka sztych zalśnił ponownie, chwytając efemeryczny płomień świecy w stalową pułapkę refleksów. Wystarczyłby jeden szybki ruch, by zmienić kąt ostrza i ciąć w poprzek, przez gardło albo pierś. W teorii. W praktyce nie była wystarczająco szybka ani zwinna, by wykonać podobny manewr. Ale to ona stała na haju z saberrą w dłoni, podczas gdy on pierdział w fotel.
Nie jesteś zbyt wylewny, co? Wolisz obserwować — powiedziała, opierając czubek zakrzywionego sztychu o dolną krawędź jego maski i uśmiechnęła się wyjątkowo ładnie. — Po co tu za mną przylazłeś? Mów albo spierdalaj, nie mam czasu na podchody.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2452
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 23 maja 2022, 0:03

Pająk milczał. Morgana odnosiła nieodparte wrażenie, że przygląda się jej przez wąskie szczeliny masek osądzająco. Inaczej niż dotychczas.
O tak — odparł na jej konstatację o spontaniczności. — Wiem coś o tym.
Nie miał zamiaru rozwijać swojego komentarza. Inwigilatorka i bez tego odczytała w nim wyraźne rozbawienie, które wstąpiło mu w duszę i nastrój po jej słowach. Z jakiegoś powodu odnalazł w nich przemawiający do niego sens oraz kryjącą się w nich ironię. Nie potrafiła stwierdzić dlaczego.
Podeszła bliżej, mierząc w niego piórem saberry. Płaz zabłyszczał jak gwiazda, znajdujący się po drugiej stronie ostrza Pająk poruszył się, ale tylko wewnątrz, bo poza tym nie drgnął mu nawet mięsień. Zaś owo poruszenie — Morgana miała niejaką wprawę w odróżnianiu ich od siebie, było bliższe niememu pytaniu niż krótkotrwałym zrywem w typie wykrzyknika.
Szybko wyszłaś z roli idiotki — skwitował, unosząc nieco głowę, by spojrzeć w górę, ułatwiając jej tym samym groźbę ze sztychem, który mógł teraz z łatwością znaleźć się na odsłoniętej szyi rozmówcy. — Dobrze. I tak była kiepsko zagrana.
Tak, ale widziałem już dosyć. — Doczekała się w końcu repliki na swoje pytanie. — Chciałbym móc się stąd wynieść, ale nie mogę. Proponuję połączyć wysiłki, zacząć od czegoś innego niż kucie ścian i zrywanie paneli. Na przykład od poprawnej introdukcji. Kim jesteś naprawdę?
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 26 maja 2022, 18:41

Brak mi pasji w temacie — odparła na przytyk, który przy odrobinie dobrej woli i przymrużeniu oka można było wziąć za komplement. — Ale nie oszukujmy się, większość z mrówkami w gaciach daje się nabrać na mniej. Winszuję przenikliwości.
Umęczona wrażeniami wieczoru i nagłym bezruchem, poddała się. Skapitulowała przed samą sobą, przed własną podejrzliwością i ostrożnością — nadmierną czy nie. Miała dosyć, chciała się stąd po prostu wydostać, jak on. I być może potrzebowała komuś zaufać, przestać choć na chwilę mieć oczy dookoła głowy i wysoko podniesioną gardę. Pech chciał, że padło na tajemniczego i małomównego uczestnika balu morderców, amatora wnikliwej obserwacji i zerrikańskich szabel.
Choć podobno kiepska w roli idiotki, nie było powiedziane, że nie była nią w istocie.
Nikim ważnym — zaczęła ostrożnie w odpowiedzi na jego filozoficzne pytanie, ale po chwili wahania opuściła broń, westchnęła i zaśmiała się, sama do siebie czy może z siebie. — Nie należę do tej bandy popierdoleńców, jeśli o to ci idzie z tą introdukcją. Mniejsza o imiona, póki stąd nie pryśniemy, zostanę przy Spinozie. — Urwała na moment, bo wizja zachwiała jej się na krawędziach i rozjechała, by po chwili wrócić w feerii kolorów i blasków. Zamrugała i postąpiła pół kroku w tył. Trzymana w dłoni saberra zdała jej się naraz lekka jak piórko. Zdziwiona, podniosła wzrok na Pająka. — A ty, kim jesteś naprawdę? I jak właściwie te intymne zwierzenia mają nam pomóc w opuszczeniu zamkniętego i obstawionego budynku?
Parsknęła przy finiszu, mimowolnie i na przekór strachowi, który wciąż wolno płynął pod powierzchnią jej skóry. Najwidoczniej system nerwowy inwigilatorki zbliżał się do krańca swoich możliwości. Napięcie całego wieczoru do spółki z prochami i niedającym jej spokoju wspomnieniem niedoszłej randki z koronerem zaczynało kumulować się tam, gdzie w zaistniałych okolicznościach i towarzystwie absolutnie nie powinno. Ale czy chętka na zamaskowanego świra naprawdę była bardziej kretyńska od zaufania mu?
Gdyby tylko była w stanie, Morgana bardzo by w to wątpiła.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2452
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 28 maja 2022, 0:28

Kim jestem? Obserwatorem, jak sama zauważyłaś. — Pozbawiony ostrza na szyi, Pająk nie zmieniał swojego położenia. — To, że kwalifikuję się do tej bandy popierdoleńców, nie znaczy, że do niej pasuję. Ani, że podzielam ich perwersje.
Nijak — odpowiedział na drugie z jej pytań po krótkiej chwili namysłu, ale bez zawahania. Wtórując przy tym niektórym wątpliwościom i obawom rodzącym się w zaciszu jej umysłu. — Mógłbym zełgać, że to kwestia obopólnego zaufania, ale tak naprawdę chodzi o ciekawość.
Człowiek w upiornej masce podniósł się powoli ze swojego siedziska, ale nie był to ruch, kogoś spieszącego się do wyjścia. Rozejrzawszy się po pomieszczeniu, zaczął krążyć po nim swobodnie, oglądając zgromadzone w kredensach i na stolikach bibeloty. W większości drobne, zbierające kurz figurki i zastawę. Było wątpliwe, by udało mu się odnaleźć wśród nich łup podobny, do tego który trafił się Morganie.
Ktoś, kto pojawia się na spędzie w towarzystwie martwego od kilku lat mężczyzny, w dodatku nierzucającego cienia, wzbudza ją niemal z miejsca.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 28 maja 2022, 12:39

Jednak idiotka.
Konstatacja, jak napuchnięty topielec, wypłynęła gdzieś na rubieżach świadomości Morgany. Mina zrzedła jej mimowolnie, twarz stężała pod zastępczym obliczem. Nie zdawała sobie z tego sprawy. Czuła tylko, że znowu robi jej się na przemian zimno i gorąco, a na skórę, zwłaszcza na odsłoniętym grzbiecie, wstępują nowe legiony skrzydlatych mrówek. Stała i patrzyła na Pająka, niema i uzbrojona, jak jakiś dziwaczny posąg heroiny. Trochę z metra ciętej, rozczochranej i bzdurnie ubranej. Gdyby ją teraz zaatakował, obroniłaby się tylko, jeśli sprawy w swoje ręce wzięłaby gadzia część jej mózgu. Ale nawet tego nie mogła być pewna, skoro wywołana fisstechem chuć mieszała jej w humorach do tego stopnia, że nie miała nic przeciwko wychędożeniu nieznajomego mordercy i potencjalnego wariata.
Gdy się poruszył, drgnęła w odpowiedzi na napinające się odruchowo mięśnie, ale milczała nadal. Przychodziły do niej tylko fragmenty pourywanych kąśliwości, arsenał powiedzonek zamierał na języku nim zdołała otworzyć usta. Teraz ona była obserwatorem, choć z bożej łaski. Bawił się z nią, krążył wokół interesującego go tematu, zachowywał, jakby wszystko miał pod kontrolą. A podobno był uwięziony tak samo jak ona. Może wcale nie chciał opuszczać przyjęcia, a jedynie zaspokoić ciekawość, o której mówił tak otwarcie. Pozornie szczery, w rzeczywistości nie zdradził jej nic istotnego.
Do czasu.
Co? — zdziwiła się, wkładając w to zdziwienie wszystek emocji, jakie jej pozostały, a mogły imitować autentyczność. Czując, że w okolicach kolan robi jej się miękko i niewyraźnie, opadła na fotel, na którym wcześniej siedział Pająk. Obezwładniającą ją lekkość przygwoździła położoną na kolanach szablą. — Jak to „nie żyje” i „nie rzuca cienia”, ochujałeś? Spałam z nim, zapewniam, że kurewsko daleko mu do bycia martwym.
Zdziwienie ze szczyptą oburzenia wychodziło jej znacznie lepiej niż granie idiotki, choć trafiła na godnego przeciwnika. Mógł się na to nie nabrać, ale ona mogła iść w zaparte. Nie miała zamiaru kompromitować alter ego wampira, choć bynajmniej z czysto altruistycznych pobudek. Próbowała po prostu lawirować między młotem a kowadłem, między mającym pretensje o ewentualną zdradę krwiopijcą a mordercą, któremu najwyraźniej bardzo zależało na poznaniu prawdy o Somnosie. Wiedziała, nawet napruta, że była pionkiem w tej rozgrywce. Powinna się już zresztą przyzwyczaić do podobnego stanu rzeczy na planszy swego parszywego życia.
Wbita w miękkie obicie fotela, westchnęła ciężko i przymknęła oczy. Naraz przestało jej zależeć, a wraz z pojawieniem się tej zjazdowej indyferencji, zniknął strach.
Zresztą, chuj mnie to obchodzi. To miała być prosta robota — licytuję, wychodzę, jadę w siną dal z mile obciążonym pasem. Mimo wszystko chciałabym kontynuować w tym duchu, więc jeśli naprawdę chcesz połączyć siły W TEJ kwestii, to przestań podziwiać porcelanowe pastereczki i wypytywać mnie o rzekomo bezcieniowego Somnosa i wynośmy się stąd.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2452
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 29 maja 2022, 16:31

Ale Pająk nie zaatakował jej. To znaczy — nie wykonał w jej stronę żadnego ruchu, a obydwie ręce miał zajęte mosiężną, nie porcelanowa figurką kobiety dosiadającą siedmiogłowej bestii. Nie wyglądała na pastereczkę.
Nie rzuca cienia — powtórzył z niezmąconym spokojem. — Nie ma go i raczej nie zostawił w szatni na wejściu.
Mężczyzna odłożył figurkę, obracając się w kierunku inwigilatorki zatapiającej się w oparcie fotela.
Nie wiem z kim spałaś, ale prawdziwy Somnos karmi glizdy od dekady. Miałaś pełne prawo o tym nie słyszeć. Bo nikt o tym nie słyszał. Ha.
Ta jedna wyrażająca rozbawienie zgłoska na koniec zdania zmyliła ją jak zamarkowana finta. Uwieńczywszy zdanie Pająka rozbrzmiała krótko w ciszy pomieszczenia, kiedy ten podążył w kierunku zawartego okna, przyglądając się nocnemu niebu za plecionymi w liściaste floresy kwiatami.
Właśnie wtedy roześmiał się głośno, sam do siebie. Szczerze, prosto z wnętrza. Słyszała jak rozbawienie poczyna się i wtóruje mu echem w jego własnej głowie. Wyczuwała je doskonale, w jej obecnym stanie niemal udzielił się jej ów nastrój. Zbyt złożona, by od razu uchwycić jej istotę, reakcja ta miała w sobie wszelako więcej z paradoksu zrozumienia niż niefrasobliwej wesołości.
Pająk wyprostował się i uspokoił, wracając do dawnego tonu.
Oczywiście. Chodźmy.
Ruszając w kierunku drzwi, uchylił je, odsłaniając foyer, które podczas jej krótkiej nieobecności zmieniło się prawie nie do poznania. Głównie o liczbę obecnych w nim osób. Upiorny karnawał zgromadzony półkolem pod schodami oraz na ich stopniach obradował na wzór redańskiego sejmiku — w podobnie niezorganizowany i niewydajny sposób. Nigdzie nie widziała też służby, która po zakluczeniu wejściowych drzwi widać rozpierzchła się widać po ciemnych kątach. Tych zaś w aukcyjnej posiadłości nie brakowało. Zniknął gdzieś również pieniacz od rapiera.
Różne myśli i nastroje panowały pośród zgromadzonych na parterze. Niepokój i konfuzja pojawiały się wcale często, prawda. Ale nie mniej rzadko od zafrapowania, ekscytacji czy zwykłego zmęczenia przedłużającą się imprezą. Niektórzy z obecnych na sali uosabiali wszystkie te nastroje naraz, co dodatkowo komplikowało sprawę.
Nie komplikujmy dodatkowo sprawy! — próbował dojść do głosu człowiek w pstrej, dziobatej masce, tukan lub pelikan. — Złamano tu prawo, nie możemy zostawić tego bez rozstrzygnięcia! Proponuję, żeby osoby odpowiedzialne za ten nietakt, wystąpiły z tłumu!

Wniosek pelikana lub tukana został nagrodzony ogólnym wybuchem śmiechu i krótkim aplauzem. Pelikan lub tukan rozejrzał się wkoło wyraźnie zaskoczony, co wskazywało, że mówił poważnie. Widok jego reakcji wzbudził jeszcze większą wesołość.
Dobra! — wrzeszczał jegomość przy kości w skórzanym kolczastym kagańcu, stając na palcach, by przekrzyczeć się przez pierwsze rzędy. — To ja stłukłem tę farfurkę z kawiorem!
Zabiję następnego żartownisia, który nie wniesie nic do dyskusji — zapowiedziała poważna jak sama śmierć kobieta w czerwieni nosząca na głowie coś, co wyglądało jak sześcioramienna gwiazda.
Upraszałbym o niedokładanie do problemu. — Człowiek od stóp do głów zakutany w strój doktora plagi z długim dziobem zdający cieszyć się pewną rewerencją pośród zgromadzonych, przejął inicjatywę. — A o cierpliwość i pomoc w ustaleniu faktycznego sprawcy. Jestem pełen wiary, że tak szacownym i dysponującym podobnie bogatą eksperiencją towarzystwie, ustalenie winowajcy będzie kwestią rychłego ziszczenia.
Na górę — odezwał się stojący koło niej Pająk. — Póki są zajęci swoim małym wiecem.
W istocie, ani pojawienie się ich na parterze, ani znaleźna saberra w ręku Morgany zdawała się ni przyciągać zbytniej uwagi zaaferowanego sobą samym tłumku.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 31 maja 2022, 14:58

Chciałeś powiedzieć — mruknęła, z pewną dozą konsternacji obserwując poznawczą wesołość Pająka — nikt oprócz ciebie. Czy to znaczy, że znałeś tego, jak twierdzisz, martwego od dekady Somnosa? Znajomy, przyjaciel, rodzina? Mam nadzieję, że nie — dodała, wydostając się z miękkich przepaści fotela. — Ten żywy jest całkiem sympatyczny, nie chciałabym, żeby coś mu się stało. Zwłaszcza w ramach jakiejś gównianej, grubo spóźnionej zemsty. A co do cienia… — westchnęła, marszcząc nos i krzywiąc usta w wątpiącym grymasie. — Cóż, umówmy się, że to raczej mało prawdopodobne. Każdy rzuca cień tak samo, jak każdemu mogło się przywidzieć… Zwłaszcza na takim spędzie jak ten.
Słowotok zaatakował Morganę równie nagle, jak Pająka szczery śmiech. Kiedy wstała, spacerujące po jej odkrytych plecach mrówki przedzierzgnęły się w pełzające glizdy, o których chwilę wcześniej wspomniał obcokrajowiec. Musiała odciąć się od tych wchłanianych mimowolnie sugestii i bodźców zewnętrznych, bo gotowa udzielić się jej zbiorowa psychoza, która — poza opuszczaną właśnie przez ich dwójkę izbą — panowała w domu aukcyjnym niepodzielnie.
„Na górę”? — Morgana spojrzała na Pająka, jak na niespełna rozumu. — I co, spuścimy się stamtąd po linie czy odfruniemy na latającym dywanie? — sarknęła, ale widząc, że mężczyzna ma słuszność względem nieimającej się ich chwilowo atencji towarzystwa, ruszyła za nim. Ciążąca w dłoni saberra i zmięte w ustach przekleństwo musiało jej wystarczyć za gwarancję bezpieczeństwa i dalszy komentarz.
Gdy minęli uczestników wiecu i znaleźli się na schodach, Morgana po raz kolejny tego wieczoru uświadomiła sobie blaski i cienie rzeczy ładnych, ale niewygodnych. Pieprzone pantofle zachowywały się, jakby ich celem istnienia było uprzykrzanie żywota nosicielki. Tudzież nosiciela, o ile znalazłby się jakiś szurnięty elegant-masochista.
Przysięgam — sapnęła przez zaciśnięte zęby, pokonując kolejne stopnie — że jeśli lecisz w chuja i wspinam się po tych kurewskich schodach nadaremno, rozpłatam cię na dzwonka.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2452
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 02 cze 2022, 1:59

Pająk szedł w milczeniu, prowadząc ich między stłoczonymi na parterze uczestnikami balu. W samą porę, jako że atmosfera zaczynała robić się coraz bardziej napięta i zniecierpliwiona. Słyszała krążące między zgromadzonymi niezadowolone szepty i mnożące się pytania. Wyczuwała rodzące się w zaciszach ich spaczonych sumień nieładne intencje oraz potencjalne scenariusze, które mogły się ziścić w warunkach wzrastającego z każdą minutą bezhołowia.
Sama zresztą nie mogła nie zauważyć, że pilnujące imprezy diabły ewaporowały się lub dobrze ukryły — żaden pajuk w uniformie ani bezustnej masce nie kręcił się po sali, kiedy wymijali kolejnych gości, próbując dostać na schody. Nie mogła również nie skonstatować, że piekło pozbawione strażników musiało zakończyć się gorzej niż zakładali jego projektanci.
Cokolwiek myślała o Pająku i jego enigmatycznych planach, porzucali za sobą parter i zbiegowisko ani o chwilę za późno. Zgodnie z oczekiwaniami małomównego cudzoziemca powołany naprędce wiec zajmował jego uczestników, a to spragnionych odpowiedzi, porządku, lecz przede wszystkim rozrywki. Zajęci sobą byli również mijani przy balustradzie Wyrok oraz Klaustrofobia — rudowłosa już mocno podchmielona, rozgrzanym winem oddechem, w dziwacznej grze wstępnej sączyła temu pierwszemu mroczne marzenia na temat tego, jak lubi zabawiać się ze swoją zwierzyną, często niedojrzałą. Zupełnie nie dostrzegając tego, że z każdym jej słowem, knykcie Wyroka bieleją coraz bardziej, a jego spojrzenie błąka się po sali w poszukiwaniu elementu wystroju mającego utrzymać jej ciężar oraz improwizowanego narzędzia nadającego się do skórowania.
Nie było komu zwracać uwagę na kobietę w złotej masce i pijących pantoflach, która paradowała właśnie po schodach ze zdobyczną zerrikańską szablą.
Na górę — potwierdził ku jej rozczarowaniu i katordze, kiedy zaczęli się wspinać. — Obędzie się bez latających dywanów. Liczę, że uda nam się otworzyć pewne drzwi.
Piętro wyludniło się od ich ostatniej wizyty. Opustoszałe stoły, ogołocone talerze, napoczęte przystawki, odpite do połowy butelki prezentowały zapowiedź pobojowiska, którym stanie się owo miejsce, kiedy już wszyscy je opuszczą. Jeżeli je opuszczą.
Przechadzając się szerokim hallem, musieli przestąpić nad leżącym na ich drodze ciałem. Nie był to denat w ścisłym tego słowa znaczeniu — powolne ruchy klatki piersiowej oraz zapach niosącego się na pół piętra alkholu zdradzały objawy vita minima.
Minęli, bez zatrzymywania się, drugie drzwi po lewej z rzeźbioną gałką, pod którymi zdążył się już ustawić ciekawski ogon gapiów spekulujący jak dostać się do środka. Ostatnim oraz posłyszanym przez Morganę i Pająka ustaleniem była propozycja sforsowania. Stanęło na wyborze instrumentu, większość optowała za ławą.
Szli przed siebie, po długim dywanie, wymijając zataczających i wymiotujących do doniczek.
Wtedy, w pokoju na uboczu, Pająk nie odniósł się do jej napędzanego narkotykiem słowotoku wyjaśnień na temat Feretsiego. Zrobił to teraz.
Tam skąd pochodzę — podjął, zwalniając nieco kroku, by nie musiała go gonić. — Starsi przekazują opowieści o wężowym plemieniu, które u zarania przybyło ze świata niepamiętającego nieba.
Młoda dziewczyna o jasnych włosach trefionych w loczki i buzi ładnej jak u księżniczki z bajki dla dzieci, podczołgała się do nich na czworakach, spoglądając w górę orzechowymi i zupełnie i błędnymi oczami. Przypuszczalnie, podobnie jak Morgana, zażywała fisstech. W dużo większych ilościach. Między innymi fisstech. Nie miała miaski. Nie była świadoma, że nie ma.
…iiidźcie t-tam — wybełkotała, wyciągając ręce w kierunku pająka, który wyminął ją szybko, by uniknąć kontaktu z pokrywającymi dziewczynę wymiocinami. — Wiruje, kręci się… Idzie bez końca…
Ci, którzy się z niego wywodzą — kontynuował, nie zatrzymując się. — Potrafią być bestią, potrafią być mgłą albo koszmarem. Ale nie człowiekiem. Człowieka mogą wyłącznie naśladować.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 03 cze 2022, 23:40

Starała się nie rozglądać, żeby przypadkowo nie nawiązać kontaktu wzrokowego, zwłaszcza z tymi, których zdążyła przelotnie poznać. Kątem oka dostrzegała — mijając dość obojętnie — wielobarwną i rozedrganą plejadę mroczniejących w swej głębi „gwiazd”, zaś Wyroka i Klaustrofobię skwitowała parsknięciem. Gdyby nie to, że bardzo chciała opuścić cudaczną fetę, zapewne znalazłaby sobie wygodny kąt obserwacyjny i świetnie się bawiła kosztem Fritza.
Zastanowiło ją, po co właściwie taki samotny mściciel z koziej dupy zjawił się w miejscu, które aż roiło się od tego, czego tak serdecznie nienawidził. Miałoby to sens, gdyby na finisz puścił towarzystwo z dymem, a tak? Duchowa agonia i bezsilność — oto co czułaby na jego miejscu.
Obyś się nie przeliczył — mruknęła, bardziej do siebie niż do Pająka, z miejsca zapominając o męczarniach Fritza Kurwy alias Wyroka oraz uwieszonym nań rudowłosym demonie. Zapewne jednym z wielu, które go nawiedzały — tej i każdej innej nocy.
Byłeś tu już kiedyś — ni zapytała, ni stwierdziła po chwili, chcąc sprowokować jakąś reakcję, najlepiej werbalną, która pozwoliłaby jej się rozeznać w sytuacji. Bardzo ją interesowało, skąd Pająk tak dobrze znał rozkład domu aukcyjnego.
Szła za przewodnikiem z przypadku, przyglądając się uważnie i nie bez zdrożnego zainteresowania jego sylwetce i ruchom. Po raz kolejny w przeciągu kilku dni pożałowała również, że nie znała innej niż wspólna mowy. Myśli obcokrajowca były bowiem nieznośnie nieczytelne, drażniące jak zapomniane słowo na końcu języka. Pozostawały metody konwencjonalne.
Ale nie jesteś z Północy — ciągnęła. — Podróżnik-amator czy za interesem?
Gdy wspięli się po schodach, Morgana zobaczyła krajobraz rodem z „Albatrosa” czy innej portowej speluny. Poza wystrojem korytarza, który nawet mimo syfu i pełzających wszędzie balowiczów wciąż był holem największego domu aukcyjnego w Novigradzie, wszystko się zgadzało: połowa towarzystwa w parterze, burda i smród wiszące w powietrzu, spojrzenia tęskniące za rozumem i obrzygane kreacje.
Spojrzała mimochodem w deliryczne oczy księżniczki i poczuła dreszcz. Nie obrzydzenia, na to trzeba było o wiele więcej, ale czegoś na kształt ulgi wynikającej z otarcia się o niebezpieczeństwo. Podskórnie wiedziała, że niewiele dzieliło ją od stanu, w którym znajdowała się bredząca piękność i że gdyby nie chytre tudzież nad wyraz porządnickie ćpuny, pewnie sama pełzałaby już po posadzce.
Wzdrygnęła się, mijając dziewczynę i szybko zrównała krok z Pająkiem.
A skąd pochodzisz? — odpowiedziała pytaniem na poniewcześnie podjęty przez mężczyznę wątek. Co prawda mniej zajmowała ją osoba Somnosa, której tak się uczepił i której naturę już znała, a bardziej jego własna, należało jednak zachowywać pozory. — Bez urazy, ale to brzmi jak bajdy dla dzieci. Albo bardzo poetyczny opis wpływu narkotyków na gatunki rozumne — parsknęła. — Sądzisz, że Somnos numer dwa należy do tego „wężowego ludu”? Zaręczam, że nie ma rozwidlonego języka.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2452
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 06 cze 2022, 18:42

Byłem — stwierdził, nie zapytał. — Nie jestem. Po trosze jedno i drugie, ale przeważyły sprawy… osobiste.
Pustynna kraina nad wielką wodą. W świetle poranka jej wody zdają się być niemal czerwone. Wielkie miasto wzniesione z białych kamieni, o architekturze nieprzypominającej żadnego znanego jej elfiego ani ludzkiego budownictwa. Przebłyski zdradzające trudne czasy — krew spływającą po klingach, osadzającą się krwawymi wykwitami na jasnym piaskowcu. Ponure, milczące masy śniące o buncie. W końcu, piekące razy batów, zimny ciężar okowów, ciemność lochów.
— Ze wschodu — odpowiedział jej krótko, zaraz po tym, jak odpowiedziały jej jego rozbudzone pytaniem obrazy i wspomnienia (zapewne) ojczystej strony.
Bajdy dla dzieci — powtórzył bez emocji. — Powtarzane w różnych zakątkach świata. Zawsze zaskakująco do siebie podobne.
Pająk nie podjął polemiki. Prowadził dalej, z pewnością kogoś, kto faktycznie był tu nie po raz pierwszy. Nie musiał się zresztą wysilać, droga była prosta jak w mordę strzelił. To właśnie wtedy, krótko po wyminięciu sponiewieranej dziewczyny, Morgana wyczuła dziwne mrowienie mające niewiele wspólnego z jej niedawną obserwacją i ulgą, że sama nie była właśnie na jej miejscu. Nie, to było to niejasne, trudne do opisania przeczucie, które odzywało się sporadycznie, ilekroć miało wydarzyć się coś niezwykłego, niedającego się opisać konwencjonalnym poznaniem i standardowym wachlarzem zmysłów.
Pająk zatrzymał się przed drzwiami do gabinetu o rzeźbionej klamce. Pozłacana, grawerowana tabliczka na drzwiach głosiła „Borsody” pochyłą kaligrafią. Pchnięte drewno ustąpiło z cichym jękiem zawiasów. Mężczyzna w upiornej masce wprowadził ją do ciemnego pomieszczenia. Ścianę naprzeciwko wypełniały dwa wypełnione księgami regały na tle przestronnej i przeszklonej witryny okiennej dającej widok na panoramę Novigradu podobną do tej, która przedtem oglądała z balkonu. Na tle okna i panoramy znajdowało się długie, ciężkie biurko z impregnowanego drewna. Za biurkiem, kołysząc srebrnym kielichem, siedziała Piękna Pani Bezlitosna. Oświetlał ją księżyc oraz rozpalone kandelabry płonące w ściennych uchwytach.
Efra. — Morgana pojęła, że organizatorka spędu zwraca się do Pająka, który zareagował na wypowiedziane przez nią słowo lekkim ukłonem.
Przyprowadziłem, jak nakazaliście. Zdrową. Zażywała narkotyk, ale kontaktuje. Ma ze sobą broń. Nie wiem jak ani skąd.
Nie szkodzi, może ją zatrzymać. Dziękuję ci, Efra.
Pająk, Efra, odkłonił się i opuścił gabinet, zamykając za sobą drzwi.
Wejdź, proszę. Usiądź i nalej sobie wina, jeżeli chcesz — oznajmiła jej Belitosna, mając na myśli fotel naprzeciw biurka oraz stojący na jego blacie dzban i wolny pucharek. — Chciałabym zająć chwilę twojego czasu.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 07 cze 2022, 11:24

Zaraz, chwila! — ocknęła się zrazu po opadłym ją na wejściu stuporze, wywołanym zdumieniem własną głupotą i naiwnością. Szybki, bo napędzany prochami, półobrót w kierunku znikającego właśnie w szczelinie zamykanych drzwi Pająka pozwolił jej wsunąć w nie czubek pantofla nim się zatrzasnęły i syknąć: — Na dzwonka, Efra.
Cała reszta — gdyby miała ochotę rzucać więcej pustych gróźb — rozbiłaby się na lakierowanym skrzydle z rzeźbionego mahoniu. Nie czuła już bólu otartej skóry, pęcherzy ani zdrętwiałych palców u stóp. Całe czucie skumulowało się teraz w okolicy brzucha i głowy.
Nie wiedziała, czy jest bardziej wystraszona, czy wkurwiona.
Stała chwilę odwrócona tyłem do Bezlitosnej. Jej ramiona opadły, prawe nieco niżej, bo wciąż dźwigało ostrze, które było jej potrzebne jak kwiatek przy kożuchu. Po raz kolejny zemściła się na niej wrodzona niechęć do osobistego przelewania krwi. Gdyby tylko zrobiła użytek ze zdobycznego ostrza i poderżnęła mu to kłamliwe gardło, kiedy tkwił w fotelu…
Za późno. Jak zwykle.
Obróciła się do gospodyni siedzącej na tle szklanej panoramy, podziwiając przez moment ten nocny pejzaż. Opadający haj wprawiał ją w ponury nastrój. Zaczynała wątpić, że kiedykolwiek opuści to miejsce inaczej niż nogami do przodu. Fatalistycznie zabarwiona indyferencja pozwalała jednak nie popaść w histerię.
Odsunęła od siebie wszelkie myśli, emocje — wszystko oprócz danej chwili, skupiając się na osobie Bezlitosnej.
Wystarczyło poprosić — zauważyła, podchodząc wreszcie do biurka. Wolną ręką polała sobie trunku i usiadła, opierając się łokciem o blat. Przyjrzała się tajemniczej piękności z bliska. Bez żenady, bez strachu. — Bezpośrednio, nie swoich przydupasów, żeby mnie zwabili podstępem. Ich trzeba było posłać do pilnowania towarzystwa. Może wtedy nie byłoby trupa i kolejnych w planach tych, którzy się ostali.
Odwróciła wzrok od rozmówczyni, błądząc nim chwilę po ścianach, po suficie, po grzbietach zgromadzonych na regałach ksiąg. Widziała niewiele, bo pomieszczenie było powleczone półmrokiem, ale wystarczająco dużo, by stwierdzić, że w tym wypadku szewc nie chodził bez butów. Bracia Borsody oprócz pieniędzy, mieli też gust. Albo kogoś, kto im go użyczał w kwestii wystroju wnętrz.
Więc? — Morgana wypuściła nabrane w płuca powietrze i zakręciła pucharkiem, zaglądając w ciemne oczy Bezlitosnej. — Czemu zawdzięczam zaszczyt prywatnej rozmowy z gospodynią balu w prywatnym gabinecie właścicieli największego domu aukcyjnego w Novigradzie?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2452
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 08 cze 2022, 22:31

„Efra” nie odpowiedział na groźbę. Wytrzymując spojrzenie Morgany, przyjął ją z powściągliwością lakierowanego mahoniu, który nastąpił krótko po nim. W noc taką jak ta, podobne deklaracje i obietnice znacząco traciły na wartości.
Usiadła naprzeciwko Bezlitosnej, polewając sobie wina. Bezlitosna zaś trwała naprzeciw, na tle nocnego pejzażu. Konkurowała — zarówno kompleksją, jak i hipnotyzującym frenetyzmem — z wyłaniającym się zza chmur obliczem księżyca. Pozwalała się sobie przyglądać. Bez żenady, bez strachu. Była nawykła do spojrzeń i ciekawości.
Sufit układał się pajęczyną cieni. Blade światło satelity wyłuskiwało ją z zawieszonego nad ich głowami żyrandolu. Pojedyncze, inkrustowane metalem runy znaczące grzbiety ksiąg łyskały niekiedy wśród półcieni, pojedynczo i na chwilę, gasnąc, ilekroć zmieniła pozycję lub poruszyła głową.
Efra nie był podstępem. Miał cię chronić, gdyby zaszła konieczność — odrzekła Bezlitosna, zdawkowym ruchem poprawiając koafiurę, do ułożenia której najęła chyba architekta, zamiast fryzjera. — Trup to żadna niedogodność. Ani ten, ani następne, które padną dzisiejszego wieczora, bo padną niezaprzeczalnie. Ale z dala od tego gabinetu. Obiecałam to twojemu towarzyszowi, nie czyniąc sobie zresztą przy tym najmniejszych wyrzeczeń.
Cisza, ta prawdziwa, niewypełniona myślami i uczuciami innymi niż jej własne towarzyszyła Morganie rzadko, przeważnie w sytuacjach samotności i odizolowania. Obecna chwila była wyjątkiem od reguły — kiedy milczała Bezlitosna, do Morgany nie docierało nic poza tym milczeniem. Oraz odległym szumem novigradzkiej nocy za oknem, bo miasto tak naprawdę nie zasypiało nigdy.
Chcę kawałka twojej przeszłości. — Kobieta w czerni wyciągnęła przed siebie dłoń, zawiesiwszy ją nad blatem dzielącego ich biurka. Morgana nie rozpoznała w tym geście nic niezwykłego, nie wyczuła rodzącego się w nim magii czy zagrożenia. Przypuszczalnie posłużył kobiecie tylko po to, by w świetle nocy mogła przyjrzeć się pierścieniowi z onyksem oplatającym jej palec ażurową, srebrną obrączką. — W zamian oferuję gwarancję opuszczenia tego miejsca w szybki i bezpieczny sposób. Bez przejmowania się trupami. Obecnym, ani wszystkim następnym, które padną dzisiejszego wieczora.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 10 cze 2022, 22:46

Morgana wysłuchała, co Bezlitosna miała jej do powiedzenia i choć kilkakrotnie jej twarz przeciął cień ponuro-ironicznego grymasu, nijak nie skomentowała ani kwestii Efry i swojego zagrożonego bezpieczeństwa, ani trupów, ani braku wyrzeczeń, cokolwiek to miało znaczyć. Patrzyła na zjawiskowe lico rozmówczyni, jej misterną fryzurę, smukłą, bladą dłoń, na której niby czarny pająk przysiadł kamień nocy oprawiony w srebro.
Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi — rzuciła sentencjonalnie, prychając pod nosem na banalność wypowiedzianych słów. — Zapewne nie dowiem się ani kim jesteś, ani gdzie jest Somnos i co cię z nim łączy. Tajemnicą pozostanie dla mnie również prawdziwy cel organizowana podobnego spędu w sercu Novigradu. Prawda? — zapytała, nie oczekując odpowiedzi. Oderwała wzrok od spoczywającego na palcu Bezlitosnej onyksu. Te w jej oczodołach były równie zajmujące. — Nie przeszkadza ci to jednak częstować mnie tajemniczymi ofertami, które w innych okolicznościach i towarzystwie brzmiałyby jak objaw nadpobudliwej wyobraźni podlanej alkoholem i zaprawionej prochami.
Inwigilatorka zamilkła, odchylając się w fotelu, zanurzając się w jego miękkie objęcia. Przymknęła oczy, odetchnęła. Czuła się zmęczona tym wszystkim — niedopowiedzeniami, ciągłymi, w większości nietrafnymi, domysłami, lawirowaniem między słowami, udawaniem. W jej dogorywającym z braku dopaminy układzie nerwowym zrobiło się zwarcie.
Było jej wszystko jedno.
Chcesz kawałka mojej przeszłości? Proszę bardzo, bierz całą. — Morgana otworzyła oczy, upijając łyk wina. Suchość w ustach zaczynała jej doskwierać tym bardziej, im dłużej mówiła. A mówić miała ochotę. Jak na ostatniej spowiedzi. — Szukasz czegoś konkretnego? Tajemnic z życia kurew? Biedoty? Sierot? A może masz ochotę na dreszczyk emocji związany z kradzieżą bułek? Służę uprzejmie. Uprzedzam tylko, że nie przyjmuję reklamacji, jeśli mnie z kimś pomyliłaś i nie znajdziesz tego, na czym ci tak zależy. A wszystko na to wskazuje. Nie jestem nikim ważnym i z nikim ważnym się nie zadawałam i nie zadaję. Zadawać w przyszłości prawdopodobnie również nie będę.
Musisz zatem obiecać — podjęła, ponuro wpatrzona w Bezlitosną, doskonale zdając sobie sprawę, że ta nic nie musi — że bez względu na wynik twoich starań, wypuścisz mnie stąd całą, żywą i z nieuszkodzonym mózgiem. Bo zakładam, że zamierzasz się do niego dobrać. Mylę się?
W umęczonym umyśle Morgany jęły roić się urywki możliwych scenariuszy.
W jednym Bezlitosna była wampirzycą, jak Feretsi, a organizowany spęd morderców był dla niej niczym szwedzki stół. W innym była Słodką wysmarowaną glamarye, która została królową czubków i w końcu znalazła Morganę, by wyciągnąć z niej informacje na temat Nevana, jakiekolwiek by one były w mniemaniu niedoszłej czarodziejki. W jeszcze innym była tajemniczą nieznajomą, niewykluczone, że czarodziejką doszłą w przeciwieństwie do Irvette, i z jakiegoś powodu chcącą czegoś od bogom ducha winnej Mavelle. Najprawdopodobniej jednak żaden z nich nie miał nic wspólnego z rzeczywistością. Niewykluczone, że Morgana w ogóle źle pojęła intencje rozmówczyni, ale nie potrafiła sobie wyobrazić, by fizycznie posiadała coś, na czym mogłoby zależeć Bezlitosnej.
Po prawdzie — miała tylko to, co na grzbiecie i kilka drobiazgów, które uniósł z jej mieszkania na Starym Feretsi. Mogła zatem zaoferować pięknej Pani co najwyżej swoją batystową koszulę nocną z kretyńskimi koronkami przy rękawach, aktualnie cokolwiek przepoconą, albo pustą butelkę po perfumach.
Nic, tylko brać.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław